Jesienny Młynek i weekend bez kremu


Właśnie wróciłam z kilkudniowego pobytu w Młynku, było jesiennie, grzybowo, nastrojowo i bardzo pysznie. Kiedy czuję ciepło palącego się w piecu drewna i wszechogarniający zapach suszonych grzybów to wiem, że jestem w domu. Taki mam kod z dzieciństwa- w domu musi być ciepło i pachnieć grzybami:)

Trafiłam w sam środek grzybobrania i choć jak twierdziła mama- nie obrodził las zbytnio w tym roku, to i tak codziennie razem z ojcem odnosili do skupu po kilka kilogramów prawdziwków. Oprócz grzybów mieliśmy również w Młynku rykowisko. Wielki ruch w nocnym jesiennym lesie nastaje w porze jelenich godów. Wszędzie biegają podniecone łanie a nabuzowane testosteronem rogacze podchodzą pod sam dom- to niesamowite otworzyć okno i zasłuchać się w ten pierwotny, gardłowy dźwięk-  godową pieśń jeleni. A jeśli do tego księżyc oświeci nas pełnią, można dostrzec na skraju lasu potężny ciemny kształt z uniesionym do góry rogatym łbem.

Noce wyjątkowo piękne nam się trafiły- rozgwieżdżone i księżycowe, ryczące, pohukujące i pulsujące dźwiękami jesiennego lasu. A śpi się w całym tym leśnym harmidrze naprawdę wyśmienicie, zwłaszcza kiedy dogasający ogień pięknie oświetla twarz śpiącego obok mężczyzny i jeśli wyjątkowo mężczyzna nie chrapie tej nocy:)

Płowiłam się przez te kilka dni w wiejsko-leśnym klimacie, grzałam plecy przy kominku i wylegiwałam się z książka ("Poniedziałkowe dzieci" Patti Smith- polecam) w hamaku. Upiekłam placek z brzoskwiniami- tak w Młynku wciąż jeszcze są brzoskwinie:) i zrobiłam sobie weekend bez kremu:) Przez całe 4 dni nie nałożyłam na buzię ani odrobinki mazidła. Pozwalam nieraz mojej skórze odetchnąć pełną piersią  i zmuszam ja trochę do samodzielnej pracy- nie można przecież wszystkiego załatwiać za nią. A Wy czy robicie sobie nieraz dzień bez kremu?

Na deser jeszcze kilka zdjęć a ja biegnę już pisać post o Atredermie:)


                                               Więcej zdjęć Młynka tutaj

31 komentarzy:

  1. widzę wypoczęłaś ;),ciekawa jestem czy ten pierwotny Wam się udzielił ;)
    a dni bez kremu - nałogowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiscie, ze sie nam udzielil hehe:)
      Ciebie powinnam raczej zapytac o dzien z kremem:)

      Usuń
  2. ach jak cudownie !!! Twoja kicia to cała moja Deisy :)) Ja niestey nie robię dnia bez kremu, zaraz po umyciu buzi muszę się nakremować, bo tak mi ściąga skórę. Nasze okolice w tym roku są ubogie w grzyby. Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mama naszego kotka- nasza Lutka jest na zdjeciach przypietych klamerkami. Milo, ze wpadlas Marzycielko. Buziaki:)

      Usuń
  3. nie miałam nigdy dnia bez kremu:)
    --
    ależ masz kochanych rodziców!!! wyściskaj Ich ode mnie następnym razem!!! wyglądają na cudownych dobrych ludzi.
    --
    o mężczyźnie łysym nic nie powiem bo mój ukochany też łysy - ech łysi kochają jak tygrysi - uwielbiam takie klimaty u facetów:)
    --
    książkę miałam w ręku ale odłożyłam na półkę to się wrócę po nią.
    --
    i jak Ty pięĸnie piszesz wogóle.... ten hamak książka ogień... pięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama jest kochana, ojciec to choleryk, trudno z nim wytrzymac, przypomina mi nieraz Pawlaka:)
      Łysi sa najlepsi!
      Zerknij na recenzje Moni http://moni-libri.blogspot.com/2012/09/poniedziakowe-dzieci-patti-smith.html
      Ciekawe jak Wam sie uda wyjazd bez Leny:)

      Usuń
    2. sama jestem ciekawa!
      a ta recenzja mówi sama za siebie, że książka warta przeczytania. dzięĸi!

      Usuń
  4. Borowiki.. ajjjj zazdroszczę! Fajnie, że masz taką odskocznię od tego całego miejskiego zgiełku, pracy, wrednych, upierdliwych klientek ;)
    Takie chwile z facetem, sam na sam, bez dzieci o rany, kiedy to było??? :) Stula, pamiętasz jeszcze? Ja jak za mgłą ;)
    Ten hamak mnie oczarował...
    Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chwile sam na sam z facetem własnym. czasem sie zdarzy jeden wieczór od czasu do czasu. hm... pamiętam te czasy, mówimy o nich - era przedlenowa. ale ... 26-28 paź. wyjeżdżamy sami we dwójkę z moim Łyskiem w góry:)

      Usuń
    2. Właśnie, jeden wieczór, góra dwa :))) dobre i to!
      Ziemolina, zapomniałam dopisać, że ja bez kremu w każdy weekend! ;)

      Usuń
    3. haha bez kremu w kazdy weekend? kochana to niedopuszczalne:)
      U nas w lasach same borowiki, po podgrzybka to mi sie nawet nie chce schylac:)

      Usuń
  5. Zimolinko, jak dobrze zobaczyć to wszystko, co opisujesz:), chociaż opisujesz bardzo sugestywnie. Ten kształt jelenia... Ech... Sama nie wiem, czy nie wolałabym Cie odwiedzić w takim właśnie cudownym jesiennym czasie... Zapach grzybów...Na szczęście i ja niedawno suszyłam grzyby, więc otulałam nie zazdroszczę aż tak bardzo:)
    Dzień bez kremu... Hmmm... czasem robię sobie pół dnia bez, kiedy idę do pracy na popołudnie.
    Pozdrawiam Cię gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pol dnia bez kremu hihi:)
      Nie wiem czy sie jeszcze wybiore do Mlynka przed swiatami, ale jesli tak, to Cie zaprosze- och byloby cudnie!

      Usuń
  6. Dobrze kiedy ma się idealne miejsce do odpoczynku i oderwania się od codzienności, zwłaszcza wsród bliskich osób:). Sama najchętniej wróciłabym już do domu, a minęły dopiero 2 dni miejskiego egzystowania..
    Dzień bez kremu-zdarza się, choć rzadko. Mam nadzieję, że jak stan mojej cery się poprawi będę mogła sobie na to częściej pozwolić.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2 dni w miescie?- poczatki sa najtudniejsze- potem wsiakniesz. Ja lubie i wies i miasto:)

      Usuń
    2. Tak, już trzeci rok mija. Po 3 miesiącach wakacji ciężko się przyzwyczaić, ale tak jak napisałaś za chwilę wsiąkne;).
      Każde z nich ma swoje plusy i minusy. Najważniejsze mieć przy sobie ukochane osoby-dlatego chętniej wracam do domu niż na studia;).

      Usuń
  7. zdjęcie dachu i komina uroczo mroczne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Młynek zachwyca:)Uwielbiam tą sielskość i zielskość. Przeniosłaś mnie w świat chwilowo nie do osiągnięcia (jak dla mnie). Gratuluję takich chwil wypoczynku :)
    Dzień bez kremu- dla mnie to chyba nie realne. Umarłabym ze ściągnięcia. A na mojej twarzy pojawiłaby się sahara.


    pozdrawiam
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak lepiej nie eksperymentowac z taka wrazliwa cera, dziękuję za miłe słowa:)
      Buziak!

      Usuń
  9. Opis tak sugestywny, że odpoczęłam czytając :)
    W weekend idę do lasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angie, jak cudownie zanurzyc sie w twoim świecie nocnych pohukiwań leśnych i niemego mężczyzny śpiącego u boku. I ten zapach grzybów, aż czuję w nosie.. zawsze jak czytam twoje relacje z młynka, mam nieodpartą ochotę cie tam odwiedzic. Zrobię to N A P E W N O, czas się zbliża:)

      Usuń
    2. Ilez to razy slyszalam to "napewno"...nie uwierze, poki nie zobacze Cie wylegującą się w hamaku na moim strychu:)

      Usuń
  10. To moze ja na hamaczek do Mlynka:-)))wsrod cudownych zapachow:-)))

    OdpowiedzUsuń
  11. nastrojowo, lesno...sielankowo.Piekne zdjecia, cudownie opisane az czuc aromat tego miejsca:-))))pozdrawiam Zoe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty mi sie tu pod pseudonimami nie ukrywaj- wiem kim jestes hihi. to juz przyjedz do Mlynka- wiele sie tam zmienilo od Twojej ostatniej wizyty:)

      Usuń
  12. Patrząc na te zdjęcia i spoglądając za okno aż ciężko mi uwierzyć, że 2 tygodnie temu można było jeszcze chodzić bez kurtki....

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Kosmostolog , Blogger