Azjatycka pielęgnacja magia, czy ściema?


Często pytacie mnie o koreańską pielęgnację, po przeczytaniu "Sekretów urody Koreanek" Charlotte Cho mogę się już wypowiedzieć i powiem krótko, jest to kolejny sposób na zwiekszenie sprzedaży kosmetyków. Czytając książkę, która jest zresztą naprawdę ciekawa, z każdą stroną nabierałam coraz większego przekonania, że coś tu nie gra, a kiedy trafiłam (za pośrednictwem bloga 1001 pasji) na ten artykuł klik, wiedziałam już co dokładnie. Ania znana jako Dwa Koty, która mieszka w Japonii twierdzi, że azjatycki rytuał urodowy nie istnieje i jest tylko kolejnym pomysłem na sprzedaż produktów:


"Kiedy zachodnie fanki “azjatyckiej pielegnacji" mowia o tejze pielegnacji, nie zdaja sobie sprawy z tego, ze ta pielegnacja w rzeczywistosci nie istnieje. To, co one praktykuja, to nic innego jak pielegancja oparta na trendach kosmetyczno-urodowych spopularyzowanych przez idolki k-popowe i wymyslonych przez PRowcow firm kosmetycznych z jednym jedynym celem na mysli - aby sprzedawac produkty."

Warto zapoznać się z całym artykułem, który jest dostępny również w języku polskim.

"Sekrety urody Koreanek" podają, że w Korei pielęgnacja jest częścią kultury i wszyscy zarówno kobiety, jak i mężczyźni bardzo dbają o urodę a największy komplement, który możemy tam otrzymać, to ten dotyczący pięknej cery. Koreański rytuał pielęgnacyjny jest wieloetapowy i składa się z 10 kroków. Nie trzeba stosować ich wszystkich jednocześnie (co często bywa źle zrozumiane) a swobodnie się wśród nich poruszać w zależności od potrzeb skóry:
1. Oczyszczanie kosmetykiem do demakijażu i olejkiem myjącym
2. Oczyszczanie kosmetykiem myjącym na bazie wody
3. Kosmetyk złuszczający
4. Tonik
5. Esencja
6. Ampułki koncentraty, serum
7. Maseczka w płachcie
8. Krem pod oczy
9. Kosmetyk nawilżający
10. Emulsja z filtrem przeciwsłonecznym

Oczyszczanie twarzy obejmuje najpierw płyn do demakijażu, potem olejek oraz żel z użyciem wody, a następnie jeszcze peeling. Dla mnie to za dużo, a doktor Adler autorka mojej ulubionej książki o skórze (klik), złapałaby się pewnie za głowę. Ona nawet filtry poleca zmywać wodą, gdyż uznaje, że resztki kosmetyków pozostałe na skórze są mniej szkodliwe niż użycie detergentu. Ja nie jestem aż taką naturalistką i uważam, że lepiej jest skórę dokładnie oczyścić z pozostałości kosmetyków oraz jej własnych wydzielin, zwłaszcza skórę, która ma tendencję do trądzika. Oczyszczanie powinno być jednak delikatne a preparat do niego użyty o fizjologicznym pH i niezaburzający prawidłowego funkcjonowania bariery naskórkowej. Myślę, że świetnie sprawdzają się w tej funkcji właśnie olejki, które są naturalnymi detergentami, albo syndety z dodatkiem masła. Warto używać ich do wieczornego oczyszczania, ale już rano wystarczy odświeżyć skórę tylko wodą, ewentualnie wodę i żelem, jeżeli po nocy zalega na niej gruba warstwa sebum, albo nakładamy wieczorem wiele kosmetyków.

Następnym etapem rytuału Koreanek są toniki, jak wiecie nie jestem miłosniczką tych nawilżających, natomaisat nie mam nic przeciwko tonikom z kwasami. Uważam też, że w momencie kiedy wiekszość prearatów kosmetycznych ma pH zbliżone do skóry, nie ma sensu ich stosować by to pH przywrócić. Od dawna współpracuję z dermatologami i wszyscy odradzają stosowanie toników w celu nawilzenia, a już szczególnie przy skórze naczyniowej i z rosacea. Woda nie wchłania się w ludzką skórę. Gdyby było inaczej, co stałoby się po kąpieli lub deszczu? Substancje nawilżające zapobiegają przeznaskórkowej utracie wody albo wyciągają ją z głębszych warstw i wiążą w naskórku. Toniki nie tylko nie nawilżają, ale wręcz mają działanie odwadniające, ponieważ każdy płyn, który odparowuje ze skóry, wyciąga przy okazji z niej wilgoć. Stosowanie toników miałoby sens, gdyby były roztworami izotonicznymi i posiadały parametry identyczne z ludzkim osoczem (och, takiego płynu sama bym chętnie używała) a niewiele jest takich preparatów, zdaje się, że o jednym wspominała skin coach w swojej książce, no i woda termalna Uriage jest izotoniczna.


Ponoć Koreanki potrafią nakładać na twarz nawet 7 warstw toniku, metoda nosi nazwę "7 skin method" a dowiedziałam się o niej z bloga Kociamber w podróży, który zresztą gorąco polecam. Osoby praktykujące ten sposób, twierdzą, że jest wspaniałym źródłem nawilżenia, dla mnie to tylko złudzenie związane z rozmiękczeniem i rozpulchnieniem warstwy rogowej naskórka na dłuższą metę wręcz szkodliwe. Rozmiękczona i zawilgocona skórna bariera nie działa prawidłowo, nic więc dziwnego, że Azjatki komunikują, że mają wrażliwą skórę znacznie częściej niż Europejki.



Kolejne kroki rytuału pielęgnacyjnego polecanego przez koreańskich specjalistów piękna, to nakładanie na skórę kilku warstw serum, esencji, ampułek i koncentratów, czego wcale nie uważam za rozsądne, zwłaszcza że różne produkty mogą mieć różne właściwości i wcale nie być ze sobą kompatybilne. Charlotte zresztą zachęca do próbowanie produktów wielu firm i mieszania przeróżnych substancji. Nie wiem, jak jest z unaczynieniem skóry u Azjatów, ale wśród Słowian bardzo często występują cery naczyniowe i z trądzikiem różowatym, którym by się takie bogactwo nie spodobało, lubią bowiem ograniczoną ilość składników. Całość trafnie podsumowała jedna z komentujących na tym blogu osób:

"Więc odpowiedz sobie na proste pytanie, jak zareaguje Twoja cera na 7-13 różnych kosmetyków, każdy z innym zapachem, każdy z inną mieszanką emolientów/emulgatorów/zapachów/substancji aktywnych; i dołóż do tego fakt czy jesteś pewna, że wszystkie substancje się ze sobą lubią, nie utrudniają wnikania innych substancji, nie dezaktywują innych substancji. Dołóżmy jeszcze szkodliwe barwniki i kompozycje zapachowe. Szama dla skóry jak nie wiem :) "Zgadzam się w pełni, nic dodać, nic ująć.

Koreańska pielęgnacja to kult nawilżania. Azjatki mają obsesję lśniącej i promiennej cery w przeciwieństwie do kobiet Zachodu, które wolą efekt matowej twarzy. Owszem, nawilżanie jest naczelną zasadą w pielęgnowaniu skóry, jednak szkodzi, gdy jest stosowane w nadmiarze. Skóra tłusta na przykład nie zawsze go potrzebuje, produkuje bowiem zbyt dużo łoju, który skleja martwe komórki, wiec te zamiast oderwać się od powierzchni, zalegają w obrąbie mieszków włosowych. Krem nawilżający tylko to potęguje i zamiast skórze pomóc, raczej jej utrudnia. Nie znaczy to, że skóra tłusta w ogóle nie potrzebuje nawilżenia, owszem wymaga go np. podczas leczenia kwasami czy retinoidami lub gdy jest udowodniona. Przy czym łuszczenie się tak częste przy tego typu cerach jest najczęściej wywołane nie przez brak nawilżenia, ale w wyniku łojotokowego zapalenia skóry o czym pisałam tutaj klik. Na pewno nie należy jej nawilżać na siłę i używać wyłącznie kremów nawilżajacych. Podstawą jej pielegnacji są preparaty o działanu mikrozłuszczajacym i regulującym o czym już zresztą wielokrotnie na tym blogu pisałam:
https://kosmostolog.blogspot.com/2014/01/schemat-pielegnacji-nawilzanie-i.html
https://kosmostolog.blogspot.com/2014/01/schemat-pielegnacji-nawilzanie-i_20.html
https://kosmostolog.blogspot.com/2014/06/nawilzanie-skory-problematycznej.html

Nawilżanie to również ulubiona kategoria europejskich producentów a krem nawilżający jest najbardziej podstawowym i najchętniej kupowanym przez kobiety kosmetykiem. Zdrowy rozsądek podpowiada, że we wszystkim należy zachować umiar i choć skóra chłonie kremy jak gąbka, to nakładanie wielu warstw nawilżacza wcale jej nie służy. Znana światowa dermatolog dr Zoe Draelos ostrzega, że może nawet prowadzić do atypii korneocytów.

Odwodnienie jest naturalnym stanem skóry, dochodzi do niego podczas odrywania się martwych komórek od jej powierzchni. Woda zawsze będzie ze skóry uciekać, gdyż narząd ten uczestniczy w regulacji temperatury i równowagi wodno-elektrolitowej organizmu. Nadmierne pompowanie w nią wody jest tak samo szkodliwe, jak zbyt duże odwodnienie. Patryk określił to kiedyś „pusta woda na zasadzie puste kalorie”. Równowaga polega na tym, aby dostarczać skórze tyle samo wody, ile z niej odparowuje.

Jako jedną z przyczyn tzw. choroby stewardes podaje się nadmierną pielęgnację skóry. Dermatoza ta objawia się wysypem zapalnych krostek dookoła ust i na brodzie, które są bardzo trudne do zlikwidowania i wyjątkowo częste wśród młodych zadbanych kobiet

W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że koreański rytuał piękna polega na intensywnym oczyszczaniu skóry z uszkodzeniem bariery naskórkowej, następnie wpompowanie w nią wody, a na koniec odbudowaniu barierę przy pomocy przeróżnej maści emolientów. Ten schemat zresztą nie dotyczy tylko pielęgnacji azjatyckiej, choć w jej przypadku jest wyjątkowo rażący, ale każdej nadmiernej troski o skórę. W tej chwili większość kobiet skarży się na ściągnięcie po myciu, interpretując to jako objaw suchości. Prawda wygląda tak, że każdy kosmetyk, który jest emulsją, czyli zawiera emulgatory, łączy się z naturalnym skórnym łojem i podczas mycia, wypłukuje go ze skóry. Doktor Adler też to zaobserwowała: „Przemysł kosmetyczny [...] sprzedaje nam te wszystkie produkty odpowiedzialne za katastrofę ekologiczną naszej skóry, lecz także od razu opracowuje nowe, za pomocą których możemy uporać się ze spowodowanymi przez siebie szkodami”

Kolejną rzeczą, która uderzyła mnie w „Sekretach urody Koreanek” jest bardzo mały nacisk położony na kwasy, które są dla mnie podstawą pielęgnacji, szczególnie skóry problematycznej i starzejącej się, choć ponoć Koronki się nie starzeją, więc może nie potrzebują kwasów:) Charlotte Cho wspomina raz czy dwa jedynie o kwasie glikolowym, kojowym i salicylowym. Tymczasem liczne źródła podają że większość Azjatów ma skórę tłustą. Sama to też zaobserwowałam pracując w aptece. Duża część Azjatów, których poznałam, miała problemy z łojotokiem i nadmiernie zanieczyszczoną cerą.

Filtrom UV Charlotte zadedykowała cały rozdział, ochrona przed promieniowaniem słonecznym jest niezwykle istotną częścią azjatyckiej rutyny pielęgnacyjnej. Można śmiało powiedzieć, że to właśnie obsesja jasnych cer jest prawdziwym sekretem urody Koreanek oraz zapewne dobre geny:) Azjatyckie kremy z filtrami są bardzo cenione na całym świecie i myślę, że można zawierzyć ich producentom, bo naprawdę specjalizują się w tworzeniu skutecznej ochrony i lekkich formuł. Wiem, że bardzo lubicie azjatyckie kremy promieniochronne, bo często je polecacie w komentarzach. Obiecuję, że i ja się z nimi zapoznam, by podzielić się spostrzeżeniami:)

Analizie składu INCI, tak istotnej dla europejskich konsumentek, autorka "Sekretów urody Koreanek" nie poświęciła zbyt wiele uwagi. Zainteresowanie składami kosmetyków to dla mnie bardzo pożyteczny trend, ponieważ budzi świadomość. Świadomy konsument wymaga, sięga po dobre rzeczy, potrafi oddzielić ziarno od plew i nie da się omamić ładnym kartonikiem. To z kolei zmusza producentów do tworzenia coraz bardziej wartościowych produktów i unikania matactw, choć w tej kwestii ich pomysłowość bywa nieograniczona. Nie należy ślepo ufać producentom i tak, jak na drodze, stosować zasadę ograniczonego zaufania. Panuje przekonanie, że koreańskie kosmetyki są dobre, ale nie oznacza to, aby rzucać się na nie w ciemno i nie sprawdzać opinii, zwłaszcza, że również koreańscy producenci stosują wiele sztuczek i potrafią zgrabnie obejść, chociażby przepisy dotyczące INCI.

Osoby, które stosują azjatyckie produkty, zauważyły zapewne, że ich składy różnią się w zależności od rynku. Ten sam preparat produkowany na rynek koreański ma inny skład, niż dostępny w Europie, ba, ma dużo lepszy skład! Czy znaczy to, że najlepiej zaopatrywać się u źródła? Nie. Znaczy to, że przepisy w Korei różnią się od tych zachodnich i choć różnią niewiele, to jednak pozostawiają pole do manipulacji.

Według regulacji unijnych producent ma obowiązek umieszczenia na kartoniku listy użytych składników i jest to wspomniane wyżej INCI. Ingredienty należy podać malejąco, co oznacza, że składniki, których jest najwięcej umieszcza się na początku, na końcu zaś znajdują się konserwanty, kompozycje zapachowe, czy barwniki i ogólnie rzecz biorąc wszystkie składniki, których jest poniżej 1%.

W Korei jest podobnie, lecz jeżeli jakiś składnik danego kosmetyku jest złożony z kilku innych, należy wymienić je oddzielnie. Wygląda to tak, że jeśli firma stworzy własny innowacyjny kompleks i jeśli ten kompleks stanowi największą część preparatu, może być wymieniony na początku składu. Tylko że często masę owego kompleksu robią woda i rozpuszczalniki, samych zaś składników aktywnych jest jak na lekarstwo, producent jednak dumnie umieszcza je na samym początku INCI. Tworzy to iluzję bogactwa cennych składników, a w rzeczywistości ich ilość pozostaje bez wpływu na skórę. Przeraził mnie skład pewnej maski w płachcie, gdzie konserwant był na 5 miejscu INCI, a ponieważ ilość konserwantu w produkcie kosmetycznym nie może być większa niż 1%, roślinne ekstrakty, które znajdują się tuż za nim, są już w tak małej ilości, że nie mają szansy zadziałać. Oczywiście nie wszyscy producenci są tak nieuczciwi, ale należy mieć się na baczności. Po więcej szczegółów zapraszam na blog Magdy klik. Magda, popraw mnie, jeżeli coś źle zrozumiałam.

"Sekrety urody Koreanek" to również książka o Korei i jej kulturze, jednak wyłania się z niej obraz społeczeństwa bardzo konsumpcyjnego. Zamiłowanie do konsumpcji jest wielką ludzką słabością, wiedzą o tym globalne koncerny i kreując nasze potrzeby- musisz to mieć! Często ulegamy temu zupełnie nieświadomie i nawet nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo sztuczki specjalistów marketingu wpływają na nasze decyzje. W tych czasach wolność to złudzenie a inwigilacja jest wszechobecna. Czasami czuję się jak ludzik sterowany z satelity:( Tym bardziej razi mnie tak entuzjastyczne podejście Charlotte Cho do nieumiarkowanego korzystania z życia i bezrefleksyjnego eksploatowania naszej planety. Ważne by być cool, trendi, czy jak to się teraz nazywa i co miesiąc zmieniać garderobę, bywać w modnych miejscach oraz kupować niezliczone ilości kosmetyków i innych przedmiotów a potem wszystko wyrzucać i produkować tony śmieci.
Mimo wszystko przeczytałam książkę z zainteresowaniem a do autorki poczułam dużą sympatię. Charlotte pisze lekko i ciekawie a Koreę przedstawia jako barwny kraj życzliwych i bezpośrednich ludzi, którzy mają słabość do zakupów:) Naprawdę zapragnęłam pojechać do Seulu! Magda chyba Cię odwiedzę:)



Ogólnie rzecz biorąc kosmetyki azjatyckie są tak samo dobre, jak wszystkie inne. Znajdziemy wśród nich prawdziwe perełki, ale i mnóstwo nafaszerowanego polepszaczami badziewia. Uważam, że nie mają w sobie żadnej magii, mają natomiast sprawny marketing, któremu udało się przekonać cały świat o ich wyjątkowości. Jako były handlowiec naprawdę chylę przed tym czoła. Kosmetyk to produkt, jak każdy inny, stworzony nie dla misji a dla zysku i wydaje mi się, że każdy trzeźwo myślący człowiek, zdaje sobie z tego sprawę. Jednak jakże miło jest dać się oczarować światu cudownej egzotyki, gdzie wszyscy się uśmiechają a kobiety mają idealne, lśniące cery. Sama mam wielką ochotę sprawić sobie jakiś kolorowe koreańskie pudełeczko, jak widać nie jestem wolna od wpływów:) Zwróćcie też uwagę, że cały ten tekst nie jest krytyką azjatyckich produktów, tylko bezsensownego rytuału nakładanie ich na skórę w tak ogromnej ilości, sam zaś rytuał jest kolejną propozycją, do której nie należy podchodzić bezrefleksyjnie. 

A co Wy o tym sądzicie i jakie są Wasze ulubione azjatyckie typy?
PS Aniu, dziękuję za udostępnienie książki
PS 2 Asiu, dziekuję za próbki koreańskiech mazideł

Jeśli po przeczytaniu wszystkich moich wpisów, wciąż nie wiesz, jaka pielęgnacja będzie najlepsza dla Ciebie, zapraszam na indywidualne konsultacje przez skype. Podczas takich konsultacji odpowiem na wszystkie Twoje pytania i zaproponuję indywidualny schemat pielęgnacji cery https://kosmostolog.blogspot.com/p/dermo.html


260 komentarzy:

  1. Cudze chwalicie swego nie znacie ;) Czyli my wpadlismy w szał kosmetyków azjatyckich, nie doceniając tego co mamy u siebie :) a to przecież oni kochają się w naszym oleju słonecznikowym :) Ja osobiscie darzę miłością np Holika Holika Aloe 99% Soothing Gel :) Natomiast nie oszalałam i nie przekonuje mnie ich pielęgnacja, wszystkiego jest ZA-DU-ŻO :) a jak wiadomo co za duzo to niezdrowo :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racę w Polsce jest coraz wiecej naprawdę dobrych preparatow, sama coraz bardziej przygladam się i kibicuję rodzimym markom.

      Usuń
  2. Poleccie proszę jakiś fajny filtr do skóry tłustej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anthelios XL 50+ żel-krem suchy w dotyku, jak dla mnie najlepszy
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. https://kosmostolog.blogspot.com/2013/04/emusja-matujaca-vichy-spf-50-kontra.html

      Usuń
    3. Azjatycki proszę :D te apteczne znam na pamięć, ale jak to baba, trzeba coś zmienić :p

      Usuń
    4. Nie próbowałam innych, ale Skin79 Perfect UV Protection SPF50+ PA+++ Sun Cream sprawdził się kiedyś świetnie.

      M. ze Szczecina.

      Usuń
    5. Japońskie filtry są mocno chwalone. Kremy Biore czy Hada labo są dość lekkie i mają świetną konsystencję, bardziej jak krem nawilżający a nie jak filtr :)

      Usuń
    6. Też polecam Kao Biore https://japanstore.pl/pl/ochrona-przeciws%C5%82oneczna/56-azjatyckie-kosmetyki-biore-kao-uv-aqua-rich-watery-essence-spf50-pa.html lub Hada Labo a z droższych Shiseido Anessa. Nie wiem czy można linki tutaj wrzucać jak coś to proszę usunąć :)

      Usuń
    7. Osobiscie Biore NIE polecam.
      Nie rozumiem popularnosci tego filtra wsrod zachodnich kobiet. Tutaj to filtr dla nastolatek, ktore nie stac na nic lepszego. Nie nadaje sie tez na dlugotrwale przebywanie na slonce. To filtr do "codziennego" uzytku, kiedy jedyny czas na sloncu, to spacer od samochodu na parkingu do sklepu.

      Kiedy czytam opisy zachodnich blogerek, ze uzywaja Biore na plaze, czy na lazenie po gorach, to az mi wlosy deba staja. Rownie dobrze moglyby uzywac filtrow SPF25, ktore maja do nabycia lokalnie.

      Za duzo osob skupia sie na tym jak Biore czuje sie na skorze, a za malo na jego wlasciwosciach chroniacych. Biore to przede wszystkim baza / primer pod codzienny makijaz. Za wzgledu na formulacje, nie nadaje sie dla cer suchych, wrazliwych, naczynkowych, tych uzywajacych kwasy (wysoka zawartosc etanolu podraznia skore niesamowicie).

      Warto tez pamietac, ze to filtr (jak wiekszosc japonskich) robiony na specyfike klimatu japonskiego.
      Jego jedynym atutem jest cena (bardzo tani) i dostepnosc (wszedzie, nawet w 7-11 w Japonii). Stad tez jego po popularnosc.
      Ja porownuje go do McDonald's - tani, jest wszedzie, jak nie ma nic innego, to od biedy mozna, ale na dluzsza mete nie wyjdzie nam na zdrowie.

      Firma zdaje sobie z tego sprawe i wypuscila nowa wersje w tym sezonie. Niestety, nie jest to lepsza wersja. Po prostu inna, pod ta sama nazwa.

      Z calej linii Biore, chyba tylko jedynie Perfect Face Milk zdaloby u mnie na trojke z plusem. Ale tez nie do codziennego uzywania.

      Usuń
    8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    9. Skin 79 Waterproof Sun Gel najlepszy! Leciutki, nie bieli i nie zawiera alkoholu. Zgadzam się z powyższą opinią o Biorę - chyba z połowę składu stanowi alkohol, trąci nim na odległość i co za tym idzie skóra jest strasznie sciagnieta po użyciu

      Usuń
    10. Niestety patrzac na sklad Skin 79 Waterproof Sun Gel, nie oferuje on ochrony przed UVA1. Wiekszosc filtrow koreanskich ma ten problem :(

      Usuń
  3. Lubię Azjatycką pielęgnację , ale tak jak Ty zauważyłam , że bardzo mało tam kwasów , które osobiście kocham i cenię i dokładam gdzie się da :D . Mało tam też antyoksydantów poza wszechobecną witaminą C :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedyne co wyniosłam z tej pielęgnacji to częste nakładanie maseczek. Podejrzewam, że ten dobry wygląd skóry to właśnie to rozpulchnienie ale młoda mama chwyta się wszystkiego co działa :) od jakiegoś już czasu miałam takie podejrzenia co do składów i Kociamber to potwierdziła. Zresztą do wszystkich nowinek kosmetycznych podchodzę ostrożnie.Jak nie kwas hialuronowy to witamina C. zawsze jest na coś moda, i nie mówię ze nie działają ale podejrzane jest jak nagle jakiś składnik pchają do wszystkich kremów/serum itp i co sezon zmieniają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witamina c akurat jest stosoana naprawde od bardzo dawna i jest jednym z najlepej przebadanych kosmetycznych ingredientów. Problemem jest jej stabilność, wczesniej była wprowadzana do skóry przy pomocy prądow, teraz co rusz pojawiają się nowe pochodne, gwarantujące jeszcze lepszą stabilność, ale dla mnie i tak najlepiej działa czysty kwas askorbinowy.
      Masz rację do nowinek należy podchodzić z dystansem.

      Usuń
    2. Mam pytanie odnośnie właśnie witaminy C.Parę lat temu kosmetyczka (raczej wybrana przypadkowo ale krzywdy mi nie zrobiła :) uświadomiła mi,że mam cerę naczyniową. Zresztą jak wszystkie kobiety w rodzinie. Od tamtej pory bardzo dbam o moje naczynka , muszę się pochwalić ze nawet przy porodzie nic mi nie pękło na twarzy a bałam się tego bardzo. Pamiętam ze jedyny "kosmetyk" jaki poleciła mi ta Pani to były krople z witaminą C dla dzieci. Czy można ich spokojnie używać ? czy jednak lepiej zainwestować w serum ? a tak przy okazji to dziękuje za wszystkie posty na temat naczynek, jestem pewna ze moja skóra nie wyglądałaby tak dobrze gdybym nie znalazła tego bloga. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Nie wiem, nie znam parametrów preparatów spożywczych, chociażby pH tych kropli, krzywdy raczej sobie nie zrobisz, więc możesz spróbowac a nuż zadziała:) Przypomniało mi się, że kiedy byłam z wizytą u producenta serum Liq CC i akurat panował sezon grypowy, poczęstował mnie kopiastą łychą witaminy C w proszku, dokładnie tej samej, której użył w swoim serum:)

      Usuń
  5. Ja mam wrażenie, że te wszystkie chwytliwe tytuły o sekretach i cudownych kosmetykach narobiły więcej szkody, niż pożytku. Wiele osób kupuje tanie, słabiutkie kosmetyki, bo są koreańskie i mają słodkie opakowania, przepłacając za nie przeokrutnie w polskich sklepach stacjonarnych i internetowych. Machina marketingowa jest w Korei niesamowita, sklepy kosmetyczne są na każdym kroku, promocje, gratisy, punkty, próbki, rabaty, dodatki - nic tylko kupować! Nie jest łatwo przejść obok tego wszystkiego obojętnie, sama się o tym nie raz przekonałam :)

    A co do artykułu, to Twój post sprawił, że wreszcie przeczytałam wpis na blogu Anny i jak najbardziej się z nim zgadzam. Nie mam wielu koreańskich znajomych, ale żadna z nich nie stosuje w całości rozbudowanej pielęgnacji opisanej przez Charlotte. Mam wrażenie, że to zachodnie blogerki i książka Charlotte nakręciły cały ten szał na 10-kroków. Nie znaczy to jednak, że wszystkie opisane tam punkty są wymyślone. Na pewno dużą wagę przykłada się do oczyszczania, np. moja nauczycielka koreańskiego myje twarz jedynie naturalnymi mydłami, ale za to każdorazowo 3x. Olejki są popularne i żele również, ale chyba niewiele osób przejmuje się niskim ph, bo nic takiego na półkach (oprócz żelu Cosrx) nie widać. Toniki też są bardzo popularne, a do nich wiele rodzajów różnych płatków kosmetycznych, ale rzeczywiście na ulicach nie widzę osób z problemami naczynkowymi, za to z trądzikiem już tak, a mimo to kwasów nie ma zbyt wiele (dopiero Cosrx wprowadził naprawdę godne uwagi preparaty z kwasami i w drogeriach jest też Paula's Choice). Wszędzie jest duży wybór kremów z wysokim filtrem. Esencje, ampułki i sera są bardzo popularne, generalnie produktów o lekkiej konsystencji jest o wiele więcej niż tradycyjnych kremów. No i maski w płachcie, w cenach od 3 do 20zł ze te najbardziej "wypasione".

    Co do tych miłych i życzliwych ludzi miałabym kilka słów do opowiedzenia, ale to już zobaczysz sama - bo mam nadzieję, że się w końcu wybierzesz do Seulu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziemolino proszę podpowiedz mi jak mam dbać o swoją problematyczna skórę. Mam 36 lat.strefa T cala w zaskórnikach.nie mogę się ich pozbyć. Policzki raczej suche z tendencja do trądziku rozowatego,popękane naczynka.skora bardzo wrażliwa. Od miesiąca robie domowa kawitacje co tydzień i cały czas mnóstwo łoju wychodzi z nosa brody i czoła. Cała zimę stosowałam kwas azalianowy w postaci skinoren? Czym myć twarz jak tak się zanieczyszczeń a jest taka wrażliwa?jaki preparat zluszczajace polecasz teraz na wiosnę?

      Usuń
    2. Madziu dziekuje za komentarz, jesteś dla mnie najbardziej wartosciowym żródłem informacji o koreańskich kosmetykach:) Zgadzam się, że nachalny marketing kosmetyków narobił dużo złego. Szczególnie są na niego podatne osoby młode, nastolatki, które porównuja swoje cery do wyfotoszopowanych modelek i staraja sie być piękne za wszelką cenę i róznymi eksperymwntami moga sobie wyrządzic wiele szkody. Najbardziej jednak cierpi na tym wszystkim nasza matka Ziemia, bombardowana tonami odpadów i chemikalii:(

      Usuń
    3. Anonimie, prawie cąły mój blog jest poswiacony pielegnacji cery problematycznej, z prawej strony jest wyszukiwarka, napewno znajdziesz interesujace Cię informacje.
      Polecam szczegolnie: https://kosmostolog.blogspot.com/2014/01/schemat-pielegnacji-nawilzanie-i_20.html
      https://kosmostolog.blogspot.com/2014/04/skora-tusta-naczyniowa-czyli-o-skornej.html
      https://kosmostolog.blogspot.com/2014/10/czas-na-gebsza-odnowe-skory_29.html
      Zkonkretnych preparatów Ivostin purritin peelin na noc lub Bandi peeling kwasowy antytrądzikowy

      Usuń
  6. To prawda, że Azjatki dłużej wyglądają młodo, chodzi tu nie tylko o cerę, ale i o figurę, ale sądzę, że to w dużej mierze geny i azjatycka dieta i styl życia, a nie same kosmetyki. Spędziłam kilka miesięcy w Chinach i moja cera przeszła prawdziwą transformację a kosmetyków tak naprawdę nie zmieniłam w tamtym okresie, do tego powietrze w Chinach jest bardzo zanieczyszczone a klimat bardzo suchy. Po prostu jadłam to, co "tubylcy", regularnie jak w zegarku, podobnie ze snem )zawsze 22-6) duża ilość zup (nawet na śniadanie), mnóstwo grzybów, wodorostów, warzyw a niewiele mięsa i prawie zero nabiału, do tego naprawdę minimalna ilość słodyczy. Schudłam, cera się ujędrniła, o niedoskonałościach zapomniałam, cera stała się świetlista, miała zdrowy koloryt. Chciałabym móc przenieść te zwyczaje na europejski grunt, niestety, mój rodzaj pracy (freelance, częsta praca do 20-21, przerwy o różnych porach, niedobór snu i brak czasu na gotowanie) sprawia, że jest to raczej niemożliwe. Podejrzewam, że gdyby jednak mi się to udało, to cieszyłabym się piękną i młodą cerą bardzo, bardzo długo i to bez stosowania 10 produktów rano i wieczorem. To jest ten sekret, nie kosmetyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cenny głos w dyskusji. Zgadzam się że dieta ma niebagatelny wpływ na skórę, szczególnie taka o której piszesz, warzywa, zupy, mała ilość prostych węglowodanów i jak najmniej przetworzona, swieża żywność.

      Usuń
  7. Warto doprecyzować, że Autorką wpisu "Mit Dziesiecioetapowej Azjatyckiej Pielegnacji" jest Ania @2catsinjapan znana jako Dwa Koty i mieszka w Japonii (bo Azja to bardzoooo ogólnikowe stwierdzenie ;))

    Posłużę się komentarzem, jaki zostawiłam na IG przed publikacją tego wpisu:
    Od siebie dodam, ze znam te książkę. Kupiłam jak tylko zrobił się na nią boom i myślę, ze DUŻO osób traktuje ją zbyt dosłownie zwłaszcza, ze Autorka opowiada o SPOSOBACH a nie kurczowym trzymaniu się sztywnych ram/kroków jak to jest propagowane. Liczę, ze przeczytam mądry, rzetelny wpis bez demonizowania 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że taki właśnie tekst otrzymałaś:) Zaraz dopracyzuje informacje o Ani.
      Ksiązka Charlotte Cho naprawdę mi się podobała, zwłaszcza po koszmarnym "Skin coach`u" przez ktorego musiałam się dosłownie przedzierać. "Sekrety" czyta się lekko i przyjemnie, choć sama nie sięgnęłabym po taką lekturę. Niczego wielkiego sie po niej nie spodziawałam, ale dość miło spędziłam czas, no i zyskałam pewną wiedzę na temat azjatyckiej pielegnacji, dzięki której powstał ten post.

      Usuń
    2. Zjadło mi końcówkę...

      Tak, taki tekst otrzymałam i mam nadzieję, że trafi on do dużej rzeszy odbiorców :)

      Ze swojej strony dodam, że dzięki Dwa Koty poznałam mnóstwo perełek z japońskich oraz koreańskich firm, do których pewnie normalnie bym nie dotarła. Przygoda z "kosmetykami azjatyckimi" na bazie ogólnych poleceń i tego, co można było kupić wtedy w Polsce nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Został jedynie genialny krem BB Lioele Dollish Veil Vita. Wkręciłam się na nowo czytając przede wszystkim anglojęzyczne blogi, skupiając się na Ratzilli i blogu Ani.
      Książka Charlotte była dla mnie takim podsumowanie tego co już wiem :) aczkolwiek polskie tłumaczenie czasem doprowadzało mnie do szału (miałam okazję przeczytać także oryginał).

      Usuń
  8. Mam pytanie jeśli chodzi o toniki. Co jeśli nie pozwolimy takiemu produktowi "wyschnąć" tylko na jeszcze wilgotną skórę nałożymy olejek/krem? Nadal to będzie niekorzystne dla naszej skóry i będzie powodować utratę wody? Mam skórę atopową i odkąd zaczęłam używać toników (dodam, że przedtem nie stosowałam ich w pielęgnacji) w taki sposób moja skóra wygląda jak skóra normalna, zrobiła się bardziej sprężysta i miła w dotyku. Chcę wiedzieć czy to nie jest tylko efekt wizualny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pielęgnacji chodzi własnie o efekt wizualny, więc jesli go odczuwasz, wszystko jest w porządku:) Jeżeli nie bedziesz nakładac zbyt duzej ilosci toników i natrzepywac nimi twarz w nieskonczonoścy, czyli jeśli nazbyt nie rozpulchnisz skóry i zaraz potem nałożysz krem, i przede wszystkim jeżeli Twoja skóra potrzebuje akurat aż tak obfitego nawodnienia to ok:)

      Usuń
  9. Cześć :-)
    Czy możecie polecić jakieś dobre serum z witaminą c? Takie które wchłania się w skórę praktycznie do matu? Nie znoszę lepkości i tego że kleje się do poduszki.
    Aktualnie używam serum Sesdermy c-vit. Dobrze się wchłania. Ale kremu c-vit już nie uzywam bo skóra się błyszczy, jest jakaś taka oblepiona, nie znoszę tego. Stosuję więc samo to serum ale jest ono niesamowicie drogie a ma jedynie 30 ml. Szukam czegoś równie dobrego ale tańszego. A może uważacie że jest sens używać tak drogiego, jak dla mnie, serum Sesdermy c-vit? Bardzo proszę o rozwianie moich wątpliwości. Po serum antiox z wit c z biochemii urody też nie czułam się ok.

    Co do posta.. Czytałam tę książkę i żałowałam wydanych na nią pieniędzy. Co prawda z przyjemnością przeczytałam ale z moją naczynkową i trądzikową cerą wiedziałam, że nie mogę zafundować jej takiego ogromu kosmetyków naraz. Co prawda po jakimś czasie i tak skusiłam się na produkty koreańskie (ah ten marketing) m.in. peeling, krem na przebarwienia i podkładu w formie cusion czy jakoś tak :-) i niestety straszny zawód. Peeling zużyłam do ciała, krem na przebarwienia wyrzuciłam a ten podkład.. no cóż.. ja lubię mat a ten podkład sprawia, ze po godzinie wyglądam jak latarnia, a więc tak jak lubią Koreanki. One lubią taki lustrzany blask a wg mnie to nie wygląda dobrze i nie czuje się wtedy dobrze.

    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie najlepsze jest serum Liq CC, początkowo skóra sie klei, ale po chwili wchłania się bez śladu, przynajmniej u mnie. Serum to polecam juz od dawna i mam bardzo dobre opinie od czytelników, kosztuje ok 60 zł https://kosmostolog.blogspot.com/2016/02/liq-cc-najlepsze-serum-z-witamina-c.html

      Usuń
    2. Też polecam Liq CC :) Używam go od 3 miesięcy i bardzo ładnie wyrównał koloryt cery. Wchłania się ok. 10 minut, do zupełnego matu, więc trzeba mieć to na uwadze, przed porannym makijażem :) Starcza na około 3 miesięcy codziennego stosowania

      Usuń
    3. Dziękuję. Miałam to serum Liq CC w zeszłym roku ale coś mi w nim nie pasowało, skóra rano nie wyglądała zdrowo lecz była jakaś taka szara i tak za każdym razem. Z biochemii urody też mi nie pasowało. Później miałam emulsję Bandi i jest w porządku ale nie lubię tego uczucia smalcu na twarzy. Ta sesderma wchłania się i jak na razie najlepiej mi służy. Tylko z tego co wiem z Twojego bloga to wit c nie łączy się z niacynamidem a ja rano używam kremu ducray z wit pp, który w składzie ma niacyniamid i przez 5 min od nałożenia pojawiają się zaczerwienienia, które jednak w miarę szybko znikają. Myślisz że gdybym zamiast tego kremu ducray nałożyła krem synchroline aknicare do skóry tłustej i trądzikowej (w składzie m.in. kwas salicylowy) to mogłabym uniknąć tego chwilowego podrażnienia? Czy kwas salicylowy gryzie się z wit c? Co prawda wit c używam tylko wieczorem ale rano po umyciu twarzy delikatnym żelem do higieny intymnej pojawia się to podrażnienie po ducray. Wit c i niacynamid zawarty w ducray stosuję osobno - wit c wieczorem, niacynamid rano a mimo to jest podrażnienie. A może podczas kuracji wit c w ogóle nie powinno się stosować niacynamidu? Proszę oświeć mnie. Z tego powodu myślę o przejściu z ducray na synchroline aknicare. Dobrze wspominam ten aknicare, a znów bardziej przetłuszcza mi się cera.
      Pozdrawiam
      Ania

      Usuń
    4. Wit. C w postaci kwasu askorbinowego nie łączy się z niacynamidem w jednym produkcie, chodzi o pH, nie należy też bezposrednio na serum z wit. C nakładać kremu z wit.PP. Można natomiast stosowac jedno na dzień, drugie na noc. Podrażnić może sama wit. C, ponieważ kumuluje się w skorze, warto stosować ją przez 5 dni a potem zrobić 1-2 dni przerwy. Podrażnić mogą również kwasy zawarte w.produkcie Ducray, może powinnaś zmniejszyć częstotliwość smarowania i porzadnie cerę nawilżyć?

      Usuń
    5. Tu się wtrącę - akurat Durcay Keracnyl PP nie ma w składzie kwasów i jest przeznaczony do nawilżania i łagodzenia skóry trądzikowej. Ale kwas askorbinowy jak najbardziej może podrażniać. Zrobiłabym ze 2 dni przerwy w stosowaniu serum po prostu.

      Nie znalazłam nigdzie takiej informacji, ale zastanawiam się nad jeszcze jednym aspektem. Skoro kwas askorbinowy kumuluje się w skórze (czyli w pewien sposób przesiąka ona nim - albo może jego metabolitami? Tego nie wiem), to czy nie jest faktycznie tak, że jak nakładamy na skórę wysyconą kwasem askorbinowym krem z niacynamidem, to też zachodzi interakcja? Przecież ten kwas jest w skórze, więc czym to się różni od łączenia tych preparatów?

      M. ze Szczecina.

      Usuń
    6. Myślę, że nie, bo to chodzi o pH produktów z wit. C.
      Tutaj masz żródło: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3673383/

      Usuń
    7. Może wyjdę na żółtodzioba, ale co powiecie na ten skład:
      http://www.biochemiaurody.com/sklep/serum-bright.html

      Może tutaj zastosowana jest inna forma wit. C. niż kwas askorbinowy ?!

      Usuń
    8. Dokładnie tak - w opisie jest, że składnikiem jest witamina C w formie olejku a nazwa jest odnośnikiem. Pod nim jest napisane, że zastosowali tetraizopalmitynian askorbylu (mam nadzieję, że się nie pomyliłam w nazwie).

      M. ze Szczecina.

      Usuń
    9. Dziękuje za zainteresowanie moim pytaniem :-) Wczoraj i dziś nie posmarowałam się serum. Może faktycznie skóra jest już nieco nasycona wit c. Dodam tylko, że jak wieczorem nałożę tylko tak minimalnie to serum z wit c to rano nie mam podrażnień po nałożeniu ducray, więc możliwe że troszkę przesadzam z ilością nakładanego serum. A tak poza tym to zauważyłam że dzięki wit c ZNIKAJĄ MI ZASKÓRNIKI. A na nosie to już w ogóle. Nic tak wspaniale nie działa na moje zaskórniki jak właśnie wit c. Żadne kwasy, maseczki, kawitacja, peelingi.

      Co do ducray to właśnie zdziwiłam sie, że on zawiera wg Ciebie Ziemolino kwasy, ale widzę że M. ze Szczecina utwierdził mnie w przekonaniu że jednak nie zawiera kwasów. Ale rozumiem Ziemolino że nie musisz znać składów wszystkich kosmetyków tym bardziej, że nie pofatygowałam się żeby wkleić Ci skład ducray.

      Serdecznie wszystkim dziękuję :)
      Ania

      Usuń
    10. zapomniałam dodać, że w mojej pielęgnacji brakuje mi jeszcze jakiegoś kosmetyku który działałby na grudki. Grudki mam umiejscowione na dole brody i po bokach i minimalnie czasem na szyi. Wiem, że takie umiejscowienie grudek może wskazywać na jakieś problemy hormonalne, ale rzekomo wszystko jest ok. Okres jak w zegarku itp. Wit. C trochę je jakby zmniejszyła ale one nadal są. Effaclar duo + oraz k + przestały już na mnie działać, clindacne w ogóle nie działało ani razu, kwasy też nie działają (glikolowy, azelainowy, pha, salicylowy)- raczej jakby wyciągają a ja bym chciała żeby te grudki się wchłonęły.

      Byłam u dwóch dermatologów ale mnie spławili mówiąc że nie mam trądziku i nie widzą żadnych grudek. No ale ja je widzę. Potrafią siedzieć miesiącami aż nagle przeradzają się w stany zapalne, podchodzi ropa i niestety nie widzę innej opcji jak tylko wycisnąć te rope. Wtedy zostają mi małe wgłębione blizny i niestety czerwone przebarwienia utrzymujące się miesiącami, czasem nawet ok roku. Szczerze mówiąc to te przebarwienia najbardziej mi przeszkadzają.

      Czy możecie polecić mi jakiś produkt do stosowania miejscowego na te grudki?

      Skórę porządnie a zarazem delikatnie oczyszczam. Stosuje wit c na noc, krem ducray nawilżająco-kojący z wit pp na dzień, czasem filtr matujący obagi, raz w tyg kawitacja, 2 razy z tyg maseczka złuszczająca z keratoliną bandi, delikatny lekki makijaż minerałami earthnicity. Dieta bez fast foodów. Mimo to z dnia na dzień potrafią robić się grudki które rosną i rosną, potem siedzą w skórze i czekają kiedy podejść ropą. Nie wiem co robić z tymi grudkami :(
      Ania

      Usuń
    11. Hej, Aniu, chociaż ci nie potrafię pomóc, to prosiłabym o parę słów na temat tej maseczki złuszczającej od Bandi :) Jak wrażenia, wydajność itd. Dzięki z góry!
      Kasia

      Usuń
    12. Umiesjcowienie grudek w opisanych przez Ciebie miejsach sugeruje acne tarda https://kosmostolog.blogspot.com/2015/01/tradzik-nie-jest-domena-tylko.html
      Na grudki zwykle poleacam antbiotyk miejscowo np Clindacne, przy mniejszych zmianach przydatny jest również Effaclar AI.

      Usuń
    13. Hej Kasiu.
      Osobiście jestem zadowolona z tej maseczki złuszczającej Bandi. Początkowo trzymałam ją na buzi przepisowo 15 min tak jak zaleca producent. Ostatnio nakładam na pół godziny i efekt u mnie jeszcze lepszy. Na początku przez krótką chwilkę delikatnie mrowi jak nałożę nieco grubiej. Poza tym przez cały czas trzymania maseczki na buzi czuję przyjemne chłodzenie - miłe uczucie, zwłaszcza jak ma się cerę naczynkową. U mnie ładnie złuszcza. Nie mam suchych skórek i cera wygląda promiennie. A co do wydajności to z pewnością mogłoby być większe opakowanie. Teraz zostało mi jeszcze na dwa użycia a mam je od ok 5 tygodni. Ale ja mam skłonności do przesady w nakładaniu kosmetyków więc Tobie może starczyć na dłużej. Ogólnie fajny produkt i miło mi się go użytkuje.
      Ania :)

      Usuń
    14. Dziękuje Ziemolino.
      Zaraz zerknę na Effaclar Al bo Clindacne jakoś nie działało na mnie niestety. Przeczytam też Twój post choć wstyd się przyznać ale wciąż zadaje pytania a przecież Twoje posty czytam po kilka razy, nawet ten który podlinkowałaś. Nawet komentarze czytam po kilka razy. Dużo tych kosmetyków co polecasz stosowałam ale nie wszystkie działały, na niektóre skóra już nie reaguje. Tak to jest ze skórą trądzikową, że co jakiś czas trzeba poszukiwać nowych specyfików. Tak przynajmniej jest u mnie. Skóra się przyzwyczaja i nie reaguje na preparaty które wcześniej pomagały.
      Raz jeszcze dziękuje :)
      Ania

      Usuń
  10. Moja Kochana Ziemolinko...
    Uwielbiam Cię czytać. Czytam wszystko łącznie z komentarzami. Jesteś moim numerem jeden, moim guru, moją skarbnicą wiedzy. Dziękuję Ci za wszystko i za to że prawie zawsze odpisujesz na moje komentarze. Chwała Ci za to!
    Od dawna interesuje się pielęgnacją skóry, sferą dermatologii. Mam 31 lat. Uznałam, że na studia medyczne i specjalizację z dermatologii jest za późno, ale myślę o studiach kosmetologicznych. Czy mogłabyś ze swojej strony polecić mi dobrą uczelnię w Poznaniu, ewentualnie w bliskim sąsiedztwie? Mieszkam ok 120 km od Poznania. I co ważne, czy takie studia są warte ich ukończenia? czy kończąc je mogę liczyć na to iż faktycznie będę posiadać fachową wiedzę i praktykę. Wiem że to pytanie może być dziwne, ale skończyłam już studia z rachunkowości i drugie studia z nieruchomości, inwestycji i powiem szczerze to wszędzie kułam tylko wiedzę a po ukończeniu obu kierunków studiów mam poczucie, ze nic nie umiem i że to stracone lata i pieniądze.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Zakręcona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim dziękuję za miłe słowa droga Zakręcona:)
      Jesli chodzi o uczelnię to polecam Kosmetologię przy Akademii Medycznej- wykłada tam mój guru doktor Kuczyński. Na pewno zdabedziesz tam wiedzę teoretyczną i praktyczne podstawy, choć uczelnia nie jest idealna, ale myślę, że jedna z lepszych w Polsce.

      Usuń
    2. A jakie są inne dobre uczelnie w Polsce jeśli chodzi o kosmetologię?

      Usuń
    3. Ślicznie dziękuje. Tak myślałam, że mogę na Ciebie liczyć :)
      Zakręcona

      Usuń
  11. Matuchno, ile to by trzeba produktów nakładać na tą biedną buzię ;)
    Człowiek tu patrzy jak wyrzucić wszystko co zbędne i zamknąć się w 5 produktach, oszczędzić swój portfel a za zaoszczędzone pieniądze poszaleć :P (no i nie dać się podstępnym firmom kosmetycznym :P).
    Azja, Azją a i tak nie wymyślili wciąż kremu uniwersalnego, co by złuszczał, nawilżał, matowił i łagodził. Chyba sam sobie taki ukręcę w końcu (oczywiście- czytać z przymrużeniem oka).

    A tak na poważnie, nigdy nie stosowałem toników, a jakoś tak za namową Hexanny kupiłem Tonik Pat&Rub, któremu jestem dość wierny przez prawie już rok (zdradziłem na chwilę z Viankiem). Po nałożeniu, szybko nakładam krem i jest ok :)

    W poszukiwaniu czegoś nowego do mycia twarzy, natrafiłem w Sephorze na DrJart+ Piankę MicroFoam. Ma w sobie wyciągi roślinne i jakąs superhiper cząsteczkę wodoru. Przyznam, że dokładnie oczyszcza, ale skóra nie jest ściągnięta. Oczywiście byłem święcie przekonany, że to amerykański produkt, a okazuje się, że owa firma ma konotacje azjatyckie. Jest to więc mój debiut z tego typu pielegnacją. Nie czuje się pobłogosławiony, ot fajny produkt :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty Szymon, jeden krem, który robiłby wszystko? A gdzie przyjemność ze stosowania tych wszystkich cudnie pachnacych kolorowych słoiczków?

      Usuń
    2. Są firmy, które oferują krem 7w1 i jeszcze mają cudne, kolorowe słoiczki, wiec się da! :D

      (hahaha)

      Usuń
  12. Melduja sie Dwa Koty w Japonii :-)

    Ziemolino, bardzo dziekuje za wpis i za linka.
    Chcialabym tylko sprostowad jedna rzecz, odnosnie tonikow.

    Tonik w Azji nie ma nic wspolnego z tonikiem w Europie.
    Tonik w Azji nie bez przyczyny nazwany jest "lotion", bo taka jest jego pierwsza funkcja, nie tylko przywrocic skorze wlasciwe pH, ale takze nawilzyc. Ich glowny skladnik to hialuron pod kazda postacia.

    Odnosnie oczyszczania, wiekszosc filtrow tutaj jest wodoodporna, a to ze wzgledu na klimat. Azjatyckie oleje oczyszczajace nie maja nic wspolnego z olejami do mycia w Europie, oprocz tego moze, ze maja w skladzie olej. To troche inny preparat, ktory sie emulguje i mozna go zmyc niemal na czysto.

    Mycie twarzy zelem czy pianka, tez przebiega nieco inaczej niz robia to Europejki, wiec ogolnie, jest zobaczysz to zrobione w Azji, mysle, ze bedziesz miala nieco inne podejscie do tego.

    Ogolnie Twoje wnioski nie bardzo zgadzaja sie z tym, co polecaja tutejsi dermatolodzy.
    Osobiscie kwasow nie uzywam i nie mam zamiaru, bo moja starzejaca sie skora czuje sie bez nich lepiej.

    Ale sedno sprawy jest dokladnie tak jak opisalas. Ten caly "rytual" istnieje tylko po to aby sprzedawac, sprzedawac, sprzedawac ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Mycie twarzy zelem czy pianka, tez przebiega nieco inaczej niz robia to Europejki, wiec ogolnie, jest zobaczysz to zrobione w Azji, mysle, ze bedziesz miala nieco inne podejscie do tego."

      Mogłabyś coś więcej napisać o używaniu pianek? W sumie zainteresowały mnie ostatnio te produkty do mycia twarzy. Jak pisałem wyżej trafiłem na znanego DrJart'a+. Chyba będę się skłaniał do pianek bardziej niż żeli :)

      Usuń
    2. Przyłączam się do pytania Szymona :-) Sama stoję przed wyborem nowego (fajnego) myjadła do twarzy i jestem ciekawa jak to faktycznie wygląda w Azji :-)

      Usuń
    3. Witamy Dwa Koty! Aniu dziekuję, że sie wypowiedziałaś:)

      Mój wpis jest z perspektywy zachodniej dermatologii, gdzie zresztą nie każdy lekarz koniecznie interesuje się pielęgnacją skóry, niektórzy nawet nie potrafią rozpoznac rodzaju skóry- zresztą nie takie ich zadanie. Jednak to smutne, kiedy dermatolog zapisuje silny retinoid przeciw trądzikowi a nie mówi nic o nawilżaniu skóry i ochronie UV. Rozumiem, że w Japonii lekarze bardziej interesują się tą tamatyką?

      W dalszym ciągu podtrzymuje opinię, że zbyt intensywne nawilżanie jest szkodliwe, niezależnie czy użyjemy do tego toników, czy kremów nawilżających i pozostanę miłośniczką kwasów aż po grób:)
      Może byś jednak wypróbowała na przykład kwas laktobionowy? Jest inny od reszy kwasów, bo nie podrażnia i nie uwrażliwia na słońce, za to swietnie nawilża (jest lepszym humektantem od gliceryny) oraz poprawia funkcje bariery naskórkowej i jest silnym przeciwutleniaczem. Z ciekawostek przechowuje się w nim narządy do transplantacji, chętnie podeślę Ci kosmetyk z jego zawartością:)

      Ja z kolei jestem ciekawa, co kryje się pod olejkami, które sie emulgują i zmywają do czysta, jak piszesz. Czy to połączenie oleju z detrgentem? Takie olejki są już dostepne rownież w Polsce. Od jakiegos czasu zresztą szukam olejku do twarzy, który zmywałby delikatnie i skutecznie, tak by nie trzeba juz było póżniej żelu. Może coś polecisz Aniu?

      Pielegancja azjatycka i europejska znacznie się od siebie róznią, tak jak róznią się nasze kultury. Zachód zawsze będzie inny od Wschodu i ta odrębność jest piękna, myślę też, że należy ją skrupulatnie pielęgnować i nie ujednolicać wszystkiego:) Cieszę się, że możemy się tak pięknie różnić:)

      PS. Czy będziesz częściej pisać u siebie po polsku?

      Usuń
    4. Może chodzi o olejki hydrofilne? Sama ich używam (szeroki wybór na BU), nie pozostawiają tłustej powłoki, którą trzeba zmywać ściereczką, w dodatku dobrze radzą sobie z filtrami, które przypudrowywuję dużą ilością pudru sypkiego (w taki sam sposób jaki Ziemolina opisała kiedyś w poście o makijażu tłustej skóry). naprawdę polecam :)

      Usuń
    5. Ziemlino, dziekuje za odpowiedz!

      Bede odpowiadac w czesciach, bo inaczej bedzie bez ladu i skladu.

      Chcialabym pisac czesciej po polsku, ale zawsze kiedy pisze po polsku odzywaja sie strazniczki poprawnej polszczyzny, i w komentarzach, i w mailach, i na mediach spolecznosciowych. W mysl zasady, zeby nie karmic trolli, przestalam pisac po polsku. Ale coraz czesciej mysle, ze warto byloby zaczac znowu.
      Niestety mam powazny problem, a mianowicie, brakuje mi odpowiedniego slownictwa. A szukanie odpowiedniego slowa, a potem szukanie czy aby na pewno owo slowo znaczy to co ma znaczyc moze trwac dluzej niz napisanie calego wpisu po angielsku.
      Ale widze, ze warto pisac po polsku i bede starac sie robic to czesciej.

      A teraz o olejkach do mycia.
      Mialam okazje wyprobowac europejskich specyfikow i to nie to samo. Emulgujace czysciki olejowe w Europie to nic innego jak detergenty na bazie oleju. Nawet nie wiem czy cos takiego istnieje w Azji.

      Tutejsze "cleansing oils" nie maja w sobie detergentow, a po prostu emulsifikatory. Tutaj masz przyklad kultowego oleju marki DHC (DHC Deep Cleansing Oil):
      http://www.cosdna.com/eng/cosmetic_9295238141.html

      Nie przepadam za CosDNA, bo uzywaja skali EWG do ewaluacji bezpieczenstwa skladnikow, ale jesli szuka sie tylko informacji INCI, to warto na CosDNA spojrzec.

      W DHC Cleansing Oil emulgatorem jest Sorbeth-30 Tetraoleate.

      To prosty, tani (na warunki japonskie) cleansing oil. Nie wymaga flaneli, szmatek i innych cudow.

      Inne kultowe japonskie cleansing oils to Fancl Mild Cleansing Oil, oraz Chifure Cleansing Oil. Oba to drogeryjne produkty. Osobiscie fanka Fancl nie jestem. marka zeruje na ignorancji kobiet odnosnie tego co jest bezpieczne, a co nie. Chifure jest co roku wybierany jako najlepszy budzetowy cleansing oil przez Japonki.
      Ostatnio popularnoscia ciesza sie rowniez oleje Muji. Rozne firmy robia rozne produkty w linii pielegnacyjnej Muji. Przez jakis czas robione one byly przez wlasnie DHC, ale nie wiem czy nadal tak jest, lub czy paleczka przejelo KAO (koncern z ktorego pochodzi rowniez marka Sofina, i niektore oleje Muji w tej chwili do zludzenia przypominaja Sofine, tyle tylko ze za o wiele mniej monet).

      Jesli kogos stac, to warto sprobowac Shu Uemura Ultime 8. To jest japonski Rolls Royce olejow myjacych. Ale niestety rowniez za Rolls Royce'owa cene.

      Ale jak kazdy olej, potrzebny jest drugi etap. Opisze go szczegolowo w odpowiedzi do Szymka.


      A teraz z innej beczki.
      Zaintrygowalas mnie stwierdzeniem, ze Perioral dermatitis to choroba stewardess, bo w Japonii jest to choroba wieku dzieciecego i nastoletniego, oraz kobiet w wieku menopauzowym. W Chinach, z tego co dzis wyczytalam, jest podobnie. I wedlug lekarzy tutejszych w przypadkach dzieciecych wiaze sie to z brakiem pielegnacji, a nie jej nadmiarem. U kobiet obwiniane sa zmiany hormonalne, stress, alergie i uzywanie kremow steroidowych.

      Zapytalam sie wiec dzis lekarzy na wydziale dermatologii na uniwesytecie medycznym (z ktorym wspolpracuje nad projektem w pracy) jak to jest z choroba setwardess i nadmiernym nawilzaniem. Interesujace odpowiedzi byly w formie pytania - co bylo pierwsze - perioral dermatitis, a w zawiazku w tym pacjent nawilza, zeby ulzyc symptomy, czy nawilzanie, a jako jego rezultat perioral dermatitis.
      I tak w zasadzie, to nie ma zadnych publikacji, ktore akurat potwierdzaja, ze nadmierne nawilzanie moze przyczynic sie do wystapienia choroby stewardess.
      Kosmetyki moga spowodowac pojawienie sie zaczerwienien, ale jako reakcji alergicznej samej w sobie. Podobnie moze dzialac przeciez pasta do zebow.
      Szukalam publikacji na ten temat, i jedyne co znalazlam, to to, ze pacjenci i grupa kontrolna uzywali takich samych rodzajow kosmetykow, tyle samo kosmetykow, a jedni mieli "chorobe stewardess", a inni nie. Konkluzja byla taka, ze pacjenci oczyszczali twarz lepiej niz nie-pacjenci i uzywali kremu na dzien, zeby zlagodzic istniejace juz zaczerwienienia.

      Ciekawe, ze w Europie wnioski sa zupelnie inne.

      Usuń
    6. Ziemiolino, przepraszam za literowki. Moja klawiatura jest nieco inna ;-)

      O, i oczywiscie masz racje, ze dermatolodzy japonscy klada bardzo duzy nacisk na ochrone UV. Wiekszosc potrafi wyrecytowac ktore filtry chronia przed jakim rodzajem UV, a nawet podac dane techniczne filtrow i obliczyc w procentach ochrone przed UVB, UVA1 i UVA2. A jesli z marszu nie potrafia, to maja tabelki w gabinetach, i obrazki, zeby wytlumaczyc pacjentom, wszystko co jest zwiazane z ochrona przed sloncem.

      Usuń
    7. Szymek i Ann,
      nie chce naduzywac goscinnosci Ziemoliny, bo to przeciez jej blog.
      Nie wiem czy czytacie po angielsku. Jesli tak, to tutaj jest chyba jedno z najbardziej rzetelnych streszczen na temat oczyszczania japonskiego. Podobny styl obowiazuje i w Korei, i na Tajwanie. I nawet juz teraz i w Chinach chyba tez.

      http://www.ratzillacosme.com/skin/japanese-skincare-routine-step-1-double-cleansing/

      A jesli nie czytacie po angielsku, to chyba sie spreze i skrobne cos u siebie na ten temat.
      Najwazniejsze jest to, aby oczyscic twarz bez zbednego tarcia, szorowania, pucowania i meczenia skory myjkami, szczotkami i wszystkim tym, co mogloby uszkodzic skore. Jedyny wyjatek to chyba konjac, ale osobiscie nie jestem fanka, wiec nie moge sie wypowiedziec.

      Dlatego tez japonskie myjadla sa pakowane w pojemniki ulatwiajace robienie piany. I chyba kazda kobieta posiada gadzet do robienia pianki.

      Usuń
    8. Dziękuję za odp.
      Czytają po angielsku (jestem anglistą :P).

      Myslę, że Ziemolina się nie obrazi, a bedzie zadowolona, że zechciałaś podzielić się swoją wiedzą na ten temat.

      Podsumowując, nie trzeć, nie szorować buzi, ale przede wszystkim mocno spieniać produkt (piankę) tak by unikać kontaktu skóra dłoni ze skórą twarzy. Ciekawe.

      Usuń
    9. Są dostępne w Polsce :)

      http://www.berdever.pl/index.php?id_product=192&controller=product&id_lang=7

      https://japanstore.pl/pl/olejki/2829-azjatyckie-kosmetyki-skinvill-moist-cleansing-oil.html

      https://japanstore.pl/pl/serum/2179-azjatyckie-kosmetyki-muji-jojoba-oil.html

      Usuń
    10. 2catsinjapan, napiszę w punktach żeby było przejrzyściej...

      1. Dzięki Ziemolinie odkryłam Twój blog i chętnie będę go czytała. Internetowymi trollami nie warto się przejmować - byli, są i będą. Wiem, że to przykre, ale jedynym słusznym wyjściem jest BRAK REAKCJI.

      2. Olejki myjące doskonale znam, ale do tej pory nie miałam okazji używać typowo azjatyckiego. Przejrzę Twoje propozycję, ale przy okazji zapytam Cię o olejek WHAMISA Organic Flowers Cleansing Oil? Ogólnie znasz albo masz jakieś zdanie o tej marce? :-)

      3. Zabieram się za czytanie wpisu o piankach, ale przyznam szczerze, że również z wielką chęcią zobaczę wpis na ten temat na Twoimi blogu! :-)

      Pozdrawiam :-)

      Usuń
    11. Od siebie dodam, że DHC Deep Cleansing Oil bardzo lubię - to jeden z takich pewniaków, do którego wracam i choć czasami kupuję coś innego, to na niego miejsce jest zawsze. Z kolei Shu Uemura Ultime8 Sublime Beauty Cleansing Oil, to nigdy Święty Graal *_* - śmiało mogłabym go wymienić wszystkie czyściki na tylko ten olej <3 Wkurza mnie tylko to, że firma wycofała się z UK :/ i żeby go kupić, muszę się trochę nagimnastykować ;)

      Natomiast jeżeli ktoś szuka niskobudżetowego oleju o dobrych właściwościach, zachęcam do poznania The Body Shop Camomile Silky Cleansing Oil - jest naprawdę dobry :)

      @2catsinjapan rozumiem Cię dlaczego nie chcesz pisać po polsku i czuję małe wyrzuty sumienia, że namawiałam na polskojęzyczną wersję gdy zobaczyłam wymianę zdań pod tamtym wpisem... Niemniej sama widzisz, jak to bywa z przekazem na rodzimym poletku. Decyzję pozostawiam Tobie i uszanuję każdą :) bo najważniejsze jest to, byś prowadziła bloga nadal :)

      Mam u siebie siatkę "Foaming net", którą dostałam razem z czyścikami marki Menard i choć na początku byłam sceptyczna, czy chcę się tak bawić, to z czasem stwierdziłam, że to ma naprawdę sens :))) Z kolei dawno temu zaczęłam zostawiać sobie opakowania po klasycznych piankach do mycia twarzy, bo potem większość żeli przelana do takiego pojemnika "produkowała" piankę :)

      Usuń
    12. W Polsce też uczą, że zapalenie okołoustne ma wiele prawdopodobnych przyczyn. Jedną z nich miałyby być kremy nawilżające, ale jest też teoria obwiniająca konkretne składniki (mirystynian izopropylu), pasty do zębów z fluorem, płyny do płukania ust, mydła i nawilżane chusteczki. A poza tym sterydy, promieniowanie UV, hormony - czyli to, co chyba wszędzie na świecie ;)

      Usuń
    13. Aniu Dwa Koty pisz jak najwięcej, eksperciu są na tym blogu zawsze mile widziani:
      )
      Pisz również u siebie po polsku i nie przejmuj się jakimis sfrustrowanymi polonistkami. Ja sama, choć mieszkam w tym dziwnym kraju już 44 lata i niby jego językiem posługuję sie na co dzień a nawet poprawna polszczyzna plasuje się wysoko w sferze moich zinteresowań, to i tak popełniam błędy. Kiedy zaś opublikuję nowy wpis, to zamiast usiąść wygodnie i usmiechac się z racji dobrze wykonanej roboty, dostaję niemal rozwolnienia, czy oby nie popełniłam jakiejś literówki, albo (O Boze miej mnie w swojej opiece!) błedu ortogt]raficznego!!!:)
      Buziaki Kochana:)

      Usuń
    14. Anonimie,
      Pierwszy link do Berdever moglam otworzyc i widze, ze to Fancl Cleansing Oil. Cena tez w porzadku.
      Linkow do JapanStore nie moge otworzyc, bo blokuja dostep z IP z Japonii. Musialam uzyc proxy serwera. JapanStore nigdy nie polece, bo sklep kradnie opisy z blogow (w tym tez z mojego), wprost klamie w opisach, i jak widac nie chce, zeby osoby z Japonii mialy dostep do strony. Jedno wielkie NIE.

      Skinvill to dobry olej, ale sa lepsze.
      Natomiast ten Jojoba Oil, to nie jest olej do mycia. To zupelnie inny produkt.

      Usuń
    15. Ann,
      Whamisa jest w porzadku, ale uwazam, ze cena jest zupelnie nieadekwatna do jakosci. A skaldy produktow, po przetasowaniu na rynki zachodnie (i na japonski) nagle juz nie wygladaja az tak cudownie.
      Ja sobie Whamise kompletnie odpuszczam. Osobiscie uwazam, ze nie warto.

      Usuń
    16. Ziemiolino,

      dziekuje za mile slowa. Hexxana rowniez zacheca mnie do czestszego pisania po polsku. I jak widac z komentarzy tutaj, powinnam sie spiac i to robic :-)

      Przypomnialo mi sie cos o kwasach.
      W Japonii kwasy jak najbardziej istnieja, ale sa domena nastolatek z tradzikiem. Mamy i AHA i BHA w sklepach. Po inne kwasy zazwyczaj chodzi sie do dermatologa. Z tego co rozumiem, to w Korei juz jest podobnie.

      Natomiast kwasy sa calkiem popularne na Tajwanie. Wiele firm tajwanskich ma w swoich ofertach kwasy, do wyboru, do koloru. Jest to ich swiadomy wybor, aby wyroznic sie na rynku azjatyckim.
      Korea stawia na tanie kosmetyki w ladnych opakowaniach (choc oczywiscie maja tez swoje wysokopolkowe oferty), Japonia na funkcjonalne kosmetyki bez zbednych fajerwerkow, a Tajwan na dermokosmetyki wysokiej jakosci. Ostatnio w Japonii zapanowala moda, ze na zakupy kosmetyczne lata sie na Tajwan. 6 lat temu latalo sie do Korei.

      Usuń
    17. No właśnie, nie należy wrzucać azjatyckiej pielegnacji do jednekgo worka- to bardzo rozległy kontynent a co kraj to obyczaj. Bardzo dziekuję za wszystkie Twoje komentarza, oraz przybliżenie wschodniej pielegnacji. To mój pierwszy wpis na jej tamat, ale bardzo mnie ujęłaś fachowym podejściem, więc chciałabym zgłębiac temat.

      Usuń
    18. 2catsinjapan,

      Dziękuje za komentarz na temat produktów Whamisa. Dzięki Tobie oszczędziłam miliony monet. Chyba skusze się na DHC Deep Cleansing Oil :D Shu Uemura Ultime8 Sublime Beauty Cleansing Oil kusi, ale nie za taką cenę... :(

      Usuń
    19. A żeby tak złożyć się na ten olejek Shu Uemura? :)

      Usuń
    20. Złożyć się i do podziału na ilość osób. Nie wiem jak u Was, ale u mnie olejki myjące szybko nie schodzą :)

      Usuń
  13. Na Twojego bloga trafiłam już jakiś temu i dzięki niemu utwierdziłam się że moja aktualna pielęgnacja jest w końcu prawidłowa i nie trzeba używać całej masy drogich kosmetyków, by utrzymać skórę w dobrej kondycji. Mam prawie 30 lat i oczywiście jako pokolenie kobiet, które od zwykłego kremu nivea w dzieciństwie były świadkami wchodzenia na polski rynek całej masy kosmetyków, zatraciłam się w gąszczu dostępnych produktów. Jako studentka, jak tylko opuściłam rodzinny dom, używałam wszystkiego. Rady mamy uznawałam za przestarzałe, nie rozumiałam jak ktoś może nie używać toniku, kremu pod oczy i innych wynalazków; domowe sposoby pielęgnacji uznawałam za zabobony; w końcu w telewizji i w internecie wszyscy nakazywali używać wszystkiego. (O kremach z filtrem też mówili, ale jak mieć ładną opaleniznę używając wysokich filtrów - te informacje naście lat temu ignorowałam).
    W końcu po prawie 10 latach eksperymentów dotarło do mnie, że trzeba słuchać swojej skóry i mniej znaczy lepiej. Na początek już kilka lat temu zaczęłam dbać o ochronę przeciwsłoneczną, niestety (a może stety) zostałam do tego zmuszona, nagle w wieku dwudziestu kilku tak (chyba 23) moja skóra uwrażliwiła się na promienie UV, krótka ekspozycja na słońce (nawet majowe i krótka to ok 15 min) i wyskakiwały mi bąble oparzeniowe na twarzy, dekolcie i prawym przedramieniu (nawiasem pisząc chetnie przeczytałabym co polecasz przy tej przypadłości). Od tego czasu zmagam się z tym problemem z lepszymi lub gorszymi wynikami (choć gdy skrupulatnie przestrzegam zaleceni lekarza problem znika). Nauczyło mnie to pewnego schematu pielęgnacji (możliwe że trafiłam na dobrego dermatologa), w której kremy z filtrem stały się stałym elementem. Mój problem ze słońcem zmusił mnie do kosmetyczno-medycznej edukacji, niestety po bąblach zostawały drobne blizny, które może i nie były mocno widoczne, ale ja wiedziałam że tam są, no i co roku bąble wyskakiwały (a w zasadzie wyskakują) w tych samych miejscach, pogłębiając problem. Dodatkowo od okresu dojrzewania zmagam się z rogowaceniem okołomieszkowym; z tym problemem się pogodziłam, przez 10 lat słyszałam od każdego lekarza że nic nie da się z tym zrobić i muszę to zaakceptować, dopiero dermatolog, do którego zgłosiłam się z moim słonecznym problemem uświadomił mnie że można nad tym pracować.
    Wracając do tematu, bardzo zdziwiłam się gdy lekarz kazał mi wyrzucić większość używanych kosmetyków i zamiast dołożyć jeszcze kilka, polecił używanie delikatnych żeli do mycia twarzy i ciała (mam ten sam do ciała i twarzy), lekkich kremów nawilżających, wit C i dobrych kremów z filtrem, a sezonowo polecił złuszczanie, by pozbyć się małych blizn. Nagle okazało się, że zamiast wydawać majątek na kosmetyki potrzebuje kilku rzeczy: delikatnego żelu, kremu nawilżajacego, jakiegoś serum z wit C, kremu z filtrem i sezonowo kwasów i czegoś z retinolem, ewentualnie jakiegoś serum na noc na lato nawilżająco-regenerującego. No i na rogowacenie peelingi (nawet domowe z fusów z kawy lub cukru lub soli), kremów złuszczjących z kwasem mlekowym lub salicylowym i doby krem/balsam nawilżający z mocznikiem (tu może wydawać się drogo, ale krem złuszcający mozna kupić za 12 zł /300 ml, a po tygodniu można go stosować co drugi dzień i efekty są).
    (jakbys mogła polecić jakieś specyfiki na rogowacenie, też byłabym wdzieczna, może coś okaże się bardziej skuteczne od tych których uzywam, chętnie przetestuję).
    Od kiedy wiem jak pielęgnować swoją skórę, wszelkie sposoby nakazujące nakładanie masy kosmetyków uważam za zwykły chwyt marketingowy, myslę że każda skóra potrzebuje tylko kilku rzeczy - oczyszczania wodą i żelem, dobrego serum i kremu a sezonowo złuszczania, plus ewentualne leki (kremy/żele?maści) przy skórze problematycznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i kremu z dobrym filtrem!
      Pozdrawiam,
      Iwona

      Usuń
    2. Iwonko, cieszę się, ze trafiłas na dobrego dermatologa i nauczyłaś się słuchać swojej skóry:)

      Rogowacenie okołomieszkowe to trudny temat i jeśli ktoś ma do niego predyspozycje (często osoby ze skóra naczyniową), problem będzie powracał, Polecam zwykle peeling cukrowy oraz balsamy z mocznikiem, oraz Effaclar Duo +. Jeśli problem jest mocno nasilony warto pomyśleć o laserowym usunięciu owłosienia( jeśli nie trwale to chociażby lampą Lumea, bo to właśnie mieszek włosowy jest jego zarzewiem. Latem warto skóre nieco opalić:)

      Usuń
  14. Wielkie dzięki za ten wpis! Ach, ta magia internetu... Widzisz coś na jednym blogu, drugim, pojawiają się zdjęcia na instagramie (i nie ważne, że o kosmetykach i pielęgnacji wypowiada się blogerka modowa czy osoba, która bloguje o gotowaniu) i machina zaczyna działać. Oczywiście blogerzy/blogerki wszelkiej maści mogą polecać produkty kosmetyczne, które lubią (lub które ktoś im podesłał do polecenia), ale po naszej stronie powinno leżeć pytanie o autorytet kosmetyczny takiej osoby, jej wiedzę, o to, jaki ma typ skóry (może zupełnie inny niż mój). Dlaczego tak łatwo temu wszystkiemu ulegamy robiąc sobie nieraz wręcz krzywdę stosem najróżniejszych, źle dobranych kosmetyków?
    Twój blog to dla mnie prawdziwa perełka: kosmetyk ma być skuteczny dla konkretnego typu skóry, liczy się skład, piszesz też o kwestiach odpowiedzialności za własne zakupy i zaśmiecanie Ziemi, co jest dla mnie ważne. Dziękuję! :*
    sylwia

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo ciekawa recenzja :)
    A tak z innej beczki, myślisz, że mogę używać żelu acnelec, który miał termin ważności do września 2016 (raz użyty, przechowywany w lodówce)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jężeli otworzyłaś go tylko raz, jest duża szansa, że nie dostało się do wnetrza zbyt dużo czynników utleniajacych. Sprawdz jeszcze przydatnść do użycia komunikmowaną przez producenta, oraz zapach i kolor i myślę, że mozesz użyć, choć spradziłabym najpierw np. na łydce:)

      Usuń
    2. Kiedyś rozmawiałam z lekarką na temat używania leków po dacie ważności. W przypadku tabletek można używać ich jeszcze do roku po terminie - ponieważ są pozbawione wody (pleśń) i substancji tłuszczowych (jełczenie). W przypadku maści i kremów niestety trzeba je wyrzucić po terminie. Te przechowywane w lodówce też, bo pewne jest tylko to, że producent zastosował tyle konserwantu, żeby wystarczyło do terminu ważności.

      M. ze Szczecina.

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo za odpowiedzi :)

      Usuń
  16. Z tym nawilżaniem to racja, przynajmniej u mnie.
    Moja skóra nie lubi żadnych kremów na dzień,po wszystkich wydziela szybciej i więcej sebum niż bez kremu (wiem, od czego jest puder sypki:)) To samo z podkładami, lepiej wyglądam bez niż z podkładem, wszystkie powodują, ze szybciej się błyszczę (i mineralne AM, i z wyższej półki, i z niższej).
    I tak naprawdę wystarczy mi krem na noc - 6 dni w tygodniu (Effaclar H, Cethapil) a 7 dzień locacid (czasami 10 dzień w tygodniu).
    Jasne, że czasem użyję kremu na dzień (jeśli na dzień, to zawsze LRP Hydraphase legere)-ale zazwyczaj po nocce z locacidem, zazwyczaj w sobotę, kiedy mam wolne, i wtedy, jak na złość (nie muszę iść do pracy), nie błyszczę się.
    Jednym słowem, mimo, że znam swoją skórę, to czasami i tak jej nie rozumiem:)
    Pozdrawiam.
    Fajnie, że jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że skóra, jak na kobietę przystało, również często siebie nie rozumie:)

      Usuń
  17. Ziemolino, dziękuję Ci za ten wpis, jak i również 2catsinjapan za zburzenie mitu, że żeby mieć piękną cerę, należy stosować wzorem Koreanek/Japonek codziennie 10 kroków w pielęgnacji. Przyznam, że z jednej strony perspektywa nowych zakupów, dzięki którym moja cera będzie tak nieskazitelna, jak ta na internetach było baardzo kuszące, ale i bałam się eksperymentować z tyloma produktami nakładanymi naraz z obawy o nagłe pogorszenie mojej kapryśnej skóry.

    Myślę, że teraz odpuszczę sobie te wszytskie kroki, tym bardziej, że moja skóra po niemal wszytskich tonikach jest nieprzyjemnie rozpulchniona (powiększone pory, błysk, zmęczony wygląd) i lepka - co ciekawe, wody termalnej i hydrolatów to nie dotyczy. Przyznaję jednak, że interesuje mnie etap podwójnego oczyszczania. Praktycznie się nie maluję, ale co z tego, skoro w powietrzu jest tyle zanieczyszczeń, z których niektóre są naprawdę bardzo, bardzo małe i mogą na podatnej skórze zaostrzać trądzik, pomyślałam więc, że może faktycznie taki olej domyty żelem będzie dokładniej je doczyszczał. Ma ktoś jakieś doświadczenia/przemyślenia związane z takim podwójnym oczyszczaniem?

    M. ze Szczecina.

    P.S. Jeśli chodzi o olejki do mycia dostępne w Polsce, to jednak chyba się trochę pod tym względem zmieniło - Vichy i Bielenda na pewno mają już olejki oparte na emulgatorach a nie detergentach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olejki to zdecydowanie tamat, któremu muszę poswięcić wiecej czasu:)
      Buziaki Malwinko!

      Usuń
    2. Chętnie poczytam, co Ty i bywalcy macie do powiedzenia w temacie:)
      Swoją drogą, widzę nowy ciekawy trend w pielęgnacji - anti-pollution. Przyznam, że bardzo mnie zaintersowało. Fakt, że często opiera się na nowym wykorzystaniu znanych już składników (głownie antyoksydanty), ale na stronie LRP było też o stosowaniu duetu filtr (który ma uniemożliwiać wnikanie w skórę cząsteczkom smogu) + nowy micel/żel. Pokazano też, że najmniejsze cząsteczki mają możliwość wnikania głębiej i zaostrzania stanu zapalnego. Bardzo jestem zainteresowana taką pielęgnacją a w szczególności głębszym oczyszczaniem...co za koszmar, że powietrze, którym na codzień oddychamy przesiąknięte jest trucizną:(

      Póki co u mnie pielęgnacja prosta i dzięki pewnej magicznej miksturze znów uśmiecham się do odbicia w lustrze.

      Buziaki również!

      P.S. Nie wiem, jak jest do końca z Pubmedem, ale kiedyś trafiłam tam na kilka artykułów i były nie do przejścia dla mojej blond głowy. Za to te z ncbi czyta mi się naprawdę dobrze.

      Usuń
    3. LRP juz dawno mówi o wpływie zanieczyszczeń i związanym z tym stresem oksydacyjny, mają też konkretne publikacje na przykład na temat wpływu wolnych rodników na skórę z acne tarda.
      O duecie filtr+nowy micel nie czytałam, znalazłaś to na polskiej stronie? Generalnie uważam, że jest dość kiepsko prowadzona i rzadko aktualizowana, trudno się na niej opierać, bo nie mają nawet aktualnych składów.

      Przed chwilą przejrzałam INCI nowego kremu z filtrem i producent pisze, że jest bez zapachu a na końcu INCI widnieje"fragrance", więc albo skład jest nieaktualny, albo opis- bardzo mnie to denerwowało, kiedy jeszcze pracowałam w LRP, ale widze, ze nic się nie zmieniło.

      Zapytam szkoleniowca, o ile będzie mi umiał udzielić odpowiedzi, bo oni też często nie posiadają aktualnych informacji a podczas prezentacji uskuteczniają marketingowy bełkot, zamiast rzetelnej wiedzy.

      Usuń
    4. Nie, nie na polskiej tylko na la roche posay international.
      Tu jest link pokazujący działanie duetu micel+filtr:
      http://www.laroche-posay.com/article/Properly-cleansing-your-skin-helps-to-protect-it-from-pollution/a23502.aspx

      Tu jest filmik obrazujący działąnie ich filtra na skórze:
      http://www.laroche-posay.com/article/Anti-pollution-routine-cleansing-repairing-and-protecting/a23501.aspx

      A tu cała podstrona dotycząca zanieczyszczeń:
      http://www.laroche-posay.com/article/Pollution-Home/a23496.aspx

      Wydaje mi się, że międzynarodowa wersja jest lepiej prowadzona, ale składów nie sprawdzałam.

      M. ze Szczecina.

      Usuń
  18. Witaj Ziemolino :)
    Ja wypowiem się pozytywnie o 10 krokach pielęgnacji, ponieważ sumienne ich stosowanie zmieniło moją skórę nie do poznania. Owszem, wprowadziłam pewne modyfikacje, zamiast toniku stosuję zwykle płyn micelarny lub srebro koloidalne, a nieraz wodę termalną Uriage, serum nakładam zawsze na wilgotną skórę. Maseczki w płachcie oraz całonocne sprawiły, że w końcu zobaczyłam efekt działania tego typu kosmetyków. Regularnie też sięgam po kwasy - bez nich moja skóra zaczyna wariować. Jednak system: płyn micelarny - olejek - żel do twarzy - srebro koloidalne - serum - krem + raz lub dwa w tygodniu maseczka + regularna mikrodermabrazja sprawił, że moja skóra jeszcze nigdy nie wyglądała tak dobrze!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneto, ja rowniez stosuje azjatycka pielegnacje, i tak jak Ty podchodze do tego z rozsadkiem. To z czym sie nie zgadzam, to bezmyslny nacisk na "10 krokow", "13 krokow", metody "3-7" i temu podobne idiotyczne marketingowe wynalazki.

      Wystarczy skupic sie na odpowiednim oczyszczaniu i nawilazniu (tu zupelnie nie zgadzam sie z Ziemolina, dla mnie odpowiednie nawilzenie to podstawa) i ochronie UV, i mamy azjatycka pielegnace ;-)

      Usuń
    2. Dla mnie "odpowiednie nawilżanie" to równiez podstawa, natomiast nadmierne uwazam za szkodliwe:)

      Usuń
    3. Aneto.To nie jest "azjatycka pielęgnacja"tylko rozsądna. Wiesz czego potrzebujesz Twoja skóra i jej to dajesz. To nie jest zaden azjatycki fenomen.

      Usuń
  19. Ziemolino jakie zdanie masz na temat płynów micelarnych? Takie samo jeśli o toniki chodzi?

    OLA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płyny micelarne są ok, choć to mimo wszystko detergenty i nie powinny zostawać na skórze. Ja zawsze "domywam" je wodą termalną a potem osuszam skórę.

      Usuń
  20. Ziemolino, czytelnicy, który z etapów pielegnacji przeciwzmarszczkowej jest najskuteczniejszy? Jeśli mielibyscie wybrać jeden produkt. Kwasy, filtry, sera z wit. c a moze jeszcze coś innego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zalezy czy chodzi Ci o profilaktyke starzenia, czy o zmniejszenie już istniejacych jego objawów. W pierwszym przypadku zdecydownie filtry i antyoksydanty a kwasy ok 30 roku życia, chyba że mamy problemy z trądzikiem, to wcześniej.

      Usuń
    2. Od siebie dodałabym jeszcze kremy z retinolem i pochodnymi (niekoniecznie retinoidy na recepte), ale to już łączy się nierozerwalnie z filtrami. A jak filtry, to dobrze użyć serum antyoksydacyjnego pod. I już robią się 3 produkty.

      M. ze Szczecina.

      Usuń
  21. To jeszcze parę słów ode mnie :) Będę bardziej polemizowała z Tobą, Ziemolinko, niż z samymi zarzutami wobec tak przedstawianej koreańskiej pielęgnacji, bo też nie jestem jej fanką. Dla mnie źródłem informacji jest tu już od lat Azjatycki Cukier, który pisał o tym już co najmniej sześć lat temu: http://azjatyckicukier.blogspot.com/2011/03/oczyszczanie-i-pielegnacja-cery-w.html

    Nie mam bladego pojęcia czy i ile Koreanek to faktycznie stosuje, ale sama w stu procentach zgadzam się z przytoczonym przez Ciebie cytatem spuentowanym "Szama dla skóry jak nie wiem" :) Więc ja nie stosuję, ale jeśli komuś się sprawdza to też potrafię to zaakceptować i nie będę z góry zakładać, że wszyscy ulegli zbiorowej halucynacji albo mylą poprawę stanu cery z rozmiękczeniem i rozpulchnieniem warstwy rogowej naskórka. Jeśli któraś z nas umiałaby dostrzec różnicę, to myślę, że sama zainteresowana tym bardziej - zwłaszcza, że byłaby to osoba starająca się dbać o cerę świadomie.

    Odnośnie toników - są dermatolodzy i dermatolodzy, zdecydowanie nie wszyscy je odradzają :) Po przeczytaniu Twoich zarzutów zastanawiam się, czy na pewno mówimy o tym samym typie produktu. Skupiasz się głównie na (prze)nawilżaniu skóry, a przecież tonik ma poza tym inne funkcje - ściągające, przywracające prawidłowe pH (pamiętajmy, że w dalszym ciągu wiele kobiet myje twarz mydłem, czasem zdrowszym typu Aleppo, ale jednak dalej zasadowym! A syndety często mają pH = 7, czyli wciąż za wysokie!)... Sama kocham toniki z kwasami PHA, słowem - długo by wymieniać. Nie twierdzę, że jest to niezbędny krok, bo można go zastąpić na dziesiątki sposobów, ale obwinianie go o całe zło tego świata to też niekoniecznie musi być prawidłowe podejście ;)

    Zaintrygowało mnie też to, co piszesz ogólnie o nawilżaniu, bo jesteś osobą, która otworzyła mi oczy na problem tłustej, ale odwodnionej skóry. Dziwi mnie więc zdanie "Skóra tłusta na przykład nie zawsze go potrzebuje, produkuje bowiem zbyt dużo łoju, który skleja martwe komórki, wiec te zamiast oderwać się od powierzchni, zalegają w obrąbie mieszków włosowych", bo przecież jako ekspert wiesz chyba najlepiej jak wiele kobiet z tłustą skórą na własne życzenie totalnie ją sobie odwadnia: czy to unikając jakiegokolwiek nawilżania, czy dodatkowo wysuszając ją alkoholowymi tonikami i innymi cudami tego typu. Nie czytałam książki Cho, więc nie wiem czy ona pisze, że należy kategorycznie nawilżać absolutnie każdą cerę - jeśli tak, to hańba jej. Ale jeśli nie, to chyba logiczne jest, że to pewne uogólnienie, bo poza rzadką niczym jednorożec cerą normalną oraz idealnie nawilżoną cerą tłustą, nawilżenia potrzebują prawie wszyscy.

    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwestii nawilżania Cho akurat podaje tylko przykłady, skupia się na przybliżeniu kolejnego etapu jasno dając do zrozumienia, że ważny jest typ oraz potrzeby skóry a potem dopasowanie odpowiedniego produktu (różne funkcje). - tak odbieram rozdział poświęcony nawilżaniu oraz opisy skupiające się na funkcji toniku samej w sobie.

      Mam cerę naczyniową z rosacea i włączenie odpowiedniego toniku/esencji/wody różanej itd. przyniosło świetne rezultaty. Dlatego warto patrzeć przede wszystkim na reakcje swojej skóry i obserwować zmiany ;)

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź!

      I totalnie zgadzam się z tym, co mówisz o obserwacji. Uważam też, że obserwowanie swojej skóry jest podstawą w kwestii oczyszczania jej - jeśli nasza metoda nam służy, to choćby i zastępy blogerek, kosmetyczek, lekarek i autorek poradników ją krytykowały, być może nie ma wcale sensu jej zmieniać tylko po to, by schemat pielęgnacyjny ładnie wyglądał ;)

      Usuń
    3. Super! nareszcie jakaś dyskusja a nie kosmetyczne przedszkole i odpowiadanie na wciąż te same pytania:)

      Aniu, nie napisałam, że wszyscy dermatolodzy odradzaja stosowanie toników, ale ci z którymi miałam do czynienia. Nie jestm zupełna przeciwniczką toników, po Twoich komentarzach wnioskuję, że czytasz moje posty, więc powinnaś o tym wiedzieć. W artykule o mojej aktualnej pielegnacji, kika postów wczesniej, umiesciłam informację, że należy użyć toniku, po zasadowym mydle (choć jeżeli użyjemy po nim kremu, który ma juz pH skóry, wcale nie jest to konieczne). Pisałąm też, że nie mam nic przeciwko tonikom z kwasami, sama ich zresztą używam, o czym też swego czasu komunikowałam. W tym poście mam na mysli tonizację jako nawilżanie, choć może rzeczywiście powinnam to doprecyzować, ale post i tak wydaje się batdzo długi.

      "Zaintrygowało mnie też to, co piszesz ogólnie o nawilżaniu, bo jesteś osobą, która otworzyła mi oczy na problem tłustej, ale odwodnionej skóry. Dziwi mnie więc zdanie "Skóra tłusta na przykład nie zawsze go potrzebuje, produkuje bowiem zbyt dużo łoju, który skleja martwe komórki, wiec te zamiast oderwać się od powierzchni, zalegają w obrąbie mieszków włosowych", bo przecież jako ekspert wiesz chyba najlepiej jak wiele kobiet z tłustą skórą na własne życzenie totalnie ją sobie odwadnia: czy to unikając jakiegokolwiek nawilżania, czy dodatkowo wysuszając ją alkoholowymi tonikami i innymi cudami tego typu."
      Kurczę Aniu, chyba jednak nie czytałaś wszystkich moich postów. Wspominałam o tym już kilka razy-skóra tłusta potrzebuje nawilżenia, jednak wiele osób uznaje to za jedyny element pielęgnacji, zresztą można znaleźć w sieci tysiące informacji, że przetłuszczanie się skóry jest odpowiedzią na jej wysuszanie i wystarczy ją nawilżyć, by problem zniknął- to nie jest prawda! Podstawą pielęgnacji skóry tłustej jest złuszczanie i regulowanie. I tutaj pojawia się problem, gdyż inwazyjne leczenie może skórę porządnie wysuszyć i wówczas nawilżenie oraz ukojenie jest niezbędne. Ten artykuł nie jest wyizolowaną wyspą a konsekwencją poprzednich wpisów. Tutaj skupiam się na nadmiernym nawilzaniu skóry a za takie uznaję to proponowane przez Charllotte Cho.
      https://kosmostolog.blogspot.com/2014/01/schemat-pielegnacji-nawilzanie-i.html
      https://kosmostolog.blogspot.com/2014/01/schemat-pielegnacji-nawilzanie-i.html
      https://kosmostolog.blogspot.com/2014/06/nawilzanie-skory-problematycznej.html

      Nie mogę w każdym poście przedstawiać swoich podstawowych założeń, za które zresztą uważam po prostu słuchanie własnej skóry, któremu z kolei Charlotte Cho wcale nie poświęca wiele uwagi (Hexano chyba inaczej interpretujemy ten tekst). Najpierw obszernie przedstawia rytuał 10 kroków, a potem na niespełna 4 stronach pisze o tzw. oznakach skóry normalnej, trądzikowej, mieszanej i wrażliwej, poświęcając po 2 zdania tematyce celowanej pielęgnacji.
      Ja natomiast nie umieściłam żadnej informacji o kategorycznych zaleceniach pielęgnacyjnych Charlotte, chociaż w przypadku nawilżenia jest akurat jednogłośna, napisałam natomiast:

      1.” Koreański rytuał pielęgnacyjny jest wieloetapowy i składa się z 10 kroków. Nie trzeba stosować ich wszystkich jednocześnie (co często bywa źle zrozumiane) a swobodnie się wśród nich poruszać w zależności od potrzeb skóry:”
      2. „Zwróćcie też uwagę, że cały ten tekst nie jest krytyką azjatyckich produktów, tylko bezsensownego rytuału nakładanie ich na skórę w tak ogromnej ilości, sam zaś rytuał jest kolejną propozycją, do której nie należy podchodzić bezrefleksyjnie”.



      Usuń
    4. Aniu,

      Azjatycki cukier narobila wiecej szkody niz pozytku w Polsce jesli chodzi o azjatycka pielegnacje.
      Promowanie fadow jako "Azjatki tak robia", promowanie bezuzytecznych kosmetykow i sprzedawanie ich we wlasnych sklepiku za 6 razy cene drogeryjna w Singapurze i Malezji. Bledne tlumaczenia skladnikow, lub wrecz bledne tlumaczenia (tak to jest jak sie polega na Google translate). Totalne bzdury wypisywane o Japonii...
      Kopiowanie wpisow z blogow koreansko-jezycznych...
      Nurt myslenia - tak jest w Singapurze, wiec tak samo musi byc w calej Azji...

      Byle tylko klikniecia byly.

      Usuń
    5. Ziemolinko - wiesz co, właśnie ze względu na lekturę Twoich wcześniejszych postów w połączeniu z tym, co napisałaś teraz, wywnioskowałam, że jesteś przeciwniczką toników. Może ja coś źle interpretuję, ale odniosłam wrażenie, że od dawna masz im dużo za złe ;) Po komentarzach widzę, że nie tylko ja to tak odebrałam i myślę, że warto by doprecyzować - nie trzeba wydłużać posta, bo wystarczy napisać, że chodzi o toniki NAWILŻAJĄCE i wszystko powinno być jasne ;)

      Czytam wszystkie Twoje teksty już od paru lat, te podlinkowane też oczywiście znam. Ale chcąc nie chcąc odnoszę się do tego, co piszesz w tym :) Czym innym jest napisać, że skóra tłusta potrzebuje czegoś POZA nawilżaniem, a czym innym że "Krem nawilżający tylko to potęguje i zamiast skórze pomóc, raczej jej utrudnia" kiedy jest to sytuacja wyjątkowo rzadka, bo jak napisałam wyżej - dziewczyny z tłustą skórą namiętnie ją sobie odwadniają i wówczas nawilżenie to pierwszy krok ku poprawie. Oczywiście, absolutnie niewystarczający :) Ale całe "złuszczanie i regulowanie" musi zaczekać, aż najpierw cerę doprowadzi się do porządku.

      Wydaje mi się, że na naszą dyskusję złożyły się ze trzy grube warstwy niepełnego zrozumienia/dowolności w interpretacji. Samą książkę Cho można rozumieć różnie, ja widocznie nie całkiem rozumiem Twoje uwagi z tekstu, a i sama chyba dałam plamę w klarownym wyjaśnieniu moich zarzutów ;) Ale mam nadzieję, że już wszystko jasne.

      Usuń
    6. 2catsinjapan, generalnie nie chciałabym nie wiadomo na ile paragrafów rozwodzić się nad inną blogerką, ale chcę podkreślić, że do każdych prezentowanych mi treści podchodzę krytycznie i nigdzie nie powiedziałam, że się z Cukrem we wszystkim zgadzam. Wspomniałam ją tu tylko dlatego, że to co rzekomo jest kreowanym przez Cho fenomenem jest tak naprawdę lansowane już co najmniej od 2011 roku ;) Dla mnie jasnym jest, że o wielu rzeczach Cukier pisze jako o ciekawostkach, a nie jako must-have'ach czy innych niezbędnikach. Temu, że "azjatycka pielęgnacja" nie istnieje i jest to tylko skrót myślowy, poświęciła cały odrębny post :)

      O praktykach w jej sklepie, kopiowaniu tekstów, fałszowaniu obrazu Japonii nie wypowiadam się, bo pierwsze nie znam się na tym (nie znam cen, nie znam tych blogów, nie mam o Japonii pojęcia), a po drugie nie ma to żadnego związku z przedmiotem dyskusji.

      Usuń
    7. Masz rację, jesli Ty nie zrozumiałas, to tym bardziej będzie to problemem dla osób mniej zorientowanych, uzupełniłam wpis.
      Bardzo wiele osób posaiadających tłustą skórę jedynie ja nawilża, co uważam za szkodliwe, bo utrudnia jej zrzucanie zalegających i sklejonych grubą warstwą sebum korneocytów. Pielęgnacja powinna to ułatwiac i odblokowaywac pory, czyli być opwarta o substancje eksfoljujace a nie humektanty czy emolienty, te należy stosowac tylko wtedy, gdy skóra ta daje wyraźne sygnały- nie na zapas.

      Usuń
  22. Znowu bardzo przydatny post. Mnie kompletnie ominął szał na azjatycką pielęgnację. Zresztą ja to w ogóle używam tylko żelu do mycia buzi i ciała i szamponu. Czasami masła do ciała który pełni rolę mazidła do rąk i stóp zarazem. Większego minimializmu nie da się stosować 😆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zainteresowalabym się tematem, gdybym nie dostała tej książki od koleżanki i choc moje podejscie jest dość krytyczne to wszystkie te komentarze utwierdzily mnie w przekonaniu, ze warto zainteresowac się tematem bardziej praktycznie.

      Usuń
  23. Bardzo fajny post! Sama czytałam książkę jakiś czas temu i o ile faktycznie bardziej zainteresowałam się azjatycką pielęgnacją, o tyle nie popadłam w paranoję. A czytając składy byłam wielokrotnie bardzo zawiedziona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ktoś ma wiedzę i intuicję nie da się ponieść chwilowej modzie, ale wybieze z niej co najlepsze dla siebie:)

      Usuń
  24. Ziemolino,

    A cóż to za diss na "toniki"? :) Doskonale wiesz (kto, jak nie Ty), że "toniki" (bardziej ogólnie - roztwory do stosowania miejscowego) to heterogenna grupa narzędzi. Zastosowanych ingredientów i formulacji - a przez to funkcji - może być mnóstwo.

    Rozumiem Twój tok myślenia: tonik nawilżający to oksymoron; tonik może nawet odwodnić lub być co najwyżej nośnikiem "pustej wody", ale moim zdaniem i taką funkcję [nawilżającą] może pełnić (nie ukoi skóry suchej, ale bez problemu, odpowiednio stosowany, pomoże skórze z lekkim odwodnieniem, szczególnie w duecie z czymś bardziej treściowym).

    > wszyscy odradzają stosowanie toników, a już szczególnie przy skórze naczyniowej i z rosacea

    Jestem ciekawy z jakiego powodu. Takie skrajne opinie są nośne, ale to lekki absurd.

    Tonik (jako postać kosmetyku/dermokosmetyku/leku) to nie żaden magic bullet i niezbędnik pielęgnacyjny, ale wydaje mi się, że dobrze skonstruowany tonik - pro-naczyniowy, przeciwzapalny, bogaty w organiczne humektanty i cząsteczki mikro-okluzyjne (np. wyciągi z surowców śluzowych) nie zaszkodzi skórze hiperwrażliwej, naczyniowej czy z rosacea, a może bardzo wyraźnie pomóc. Nawet bez współpracy z kremem/olejem (co oczywiście byłoby lepsze).

    > Stosowanie toników miałoby sens, gdyby były roztworami izotonicznymi i posiadały parametry identyczne z ludzkim osoczem (och, takiego płynu sama bym chętnie używała) a niewiele jest takich preparatów, zdaje się, że o jednym wspominała skin coach w swojej książce, no i woda termalna Uriage jest izotoniczna

    Zupełnie nie.

    O jakiejś roli osmotyczności płynu stosowanego miejscowo można mówić przy błonach śluzowych/surowiczych, które przepuszczają wodę, ale nie przy nieuszkodzonej skórze, która nie zachowuje się jak klasyczna błona półprzepuszczalna.

    Prosty przykład: gdyby "siły osmotyczne" odgrywały istotną rolę w przemieszczaniu się wody przez barierę skórną, to 2-molowy roztwór glicerolu [któremu daleko izotoniczności z osoczem krwi/płynem tkankowym] zastosowany miejscowy "wyssałby" z niej wodę. A dzieje się zupełnie inaczej.

    Woda termalna Uriage jest ok, ale nie w izoosmotyczności tkwi jej siła. Fajny chwyt reklamowy.


    > Woda nie wchłania się w ludzką skórę

    Nie da się ukryć. Generalnie nie o to chodzi. Nie wprowadzimy wody z toniku głęboko w pokłady dermalne, ale bardzo szybko "przewodnimy" korneocyty i jeśli dołożymy do tego po chwili coś bardziej treściwego, to bariera skórna zaczyna wyraźnie lepiej funkcjonować.

    Najprostsza, może jedyna zgodna z fizjologią, definicja skóry odwodnionej to po prostu deficyt wody w korneocytach (a ta woda jest niezbędna choćby do prawidłowego złuszczania komórek).

    Kiedyś mogłem w całości "kupować" opinie np. Draelos, ale dziś, zagłębiając się odrobinę w biofizykę warstwy rogowej, bliżej mi to poglądu, że skórę łatwo odwodnić, trudniej wysuszyć, a praktycznie niemożliwym jest, by ją "przewodnić".

    Atypia komórek wydaje mi się "artefaktem".

    OdpowiedzUsuń
  25. > Dermatoza ta objawia się wysypem zapalnych krostek dookoła ust i na brodzie, które są bardzo trudne do zlikwidowania i wyjątkowo częste wśród młodych zadbanych kobiet

    A wśród "niezadbanych" już nie? ;)

    Przyznam, że nie znam dokładnego rozkładu epidemiologicznego, ale myślę, że równie często PD występuje u małych dzieci.

    Myślę też, że można spokojnie skończyć z mitem mówiącym o tym, że PD jest mocno skorelowane z ilością stosowanych kosmetyków: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16281636

    A tak w ogóle, to choć zupełnie wypadłem z nurtu dermokosmetycznego, kilka ostatnich wpisów pochłonąłem z przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KochanyPatryku! Nic nie sprawia mi większej radości, niż to, kiedy widzą Twoje literki!!! Twoja „męska końcówka” była zawsze najbardziej oczekiwaną częścią moich wpisów:) Zresztą to właśnie na niej opierałam się między innymi,tworząc ten wpis:

      "Kremy nawilżające to najbardziej przereklamowana i przehajpowana kategoria dermokosmetyczna. 90% klasycznych nawilżaczy nie oferuje nic więcej poza wpompowaniem wody do warstwy rogowej i zmiękczeniem. Można by użyć sformułowania "pusta woda", na zasadzie "pustych kalorii. Kiedy skóra nie wysyła żadnych sygnałów odwodnienia/przeciekania/suchości, ładowanie w naskórek wody jest pozbawione sensu, ponieważ skóra korzysta z fizjologicznego odwodnienia przy naturalnym odrywaniu martwych komórek. Jeśli skóra będzie odwodniona, ten mechanizm będzie źle działał. Ale będzie również źle działał, kiedy wpompuje się w skórę za dużo wody, kiedy ona tego nie potrzebuje".

      Również opierając się na Twojej opinii kupiłam kolejną książkę Zoe Draelos, mówisz, że nie ma sensu? Nie mam wykształcenia medycznego, szukam więc opinii wśród znanych dermatologów, zawierzam też tym, z którymi miałam kontakt. Dr. Chlebus wyraźnie odradza stosowanie toników przy rosacea a mówiła o tym na jednym ze szkoleń, w których uczestniczyłam.


      Jestem też pod dużym wpływem niemieckiej dermatolog Yael Adler, której proste i zdroworozsądkowe podejście, oparte o empatię i pierwotną mądrość natury jest mi wyjątkowo bliskie. Nasza skóra radziła sobie przez tysiące lat i nadal radzi sobie soma. Oczywiście mamy zupełnie inny środowisko i nie da się już a tych warunkach zupełnie wrócić do natury, dlatego też nie zgadzam się z nią we wszystkim i szukam złotego środka.

      Ostatnio też coraz częściej dochodzędo wniosku, że nie należy szukać autorytetów, tylko zainwestować w abonament na pubmedzie:/

      Najczęściej jednak zawierzam własnemu doświadczeniu i naprawdę nie miałam lepszej skóry, niż kiedy ubiegłego lata odrzuciłam wszelką pielęgnację. Oczywiście nie chcę tutaj uskuteczniać jakiegoś fanatyczngo minimalizmu, ale taki kosmetyczny detoks powinien posłużyć każdej cerze. Dlatego pozostanę wierna opinii, że nadmierne nawilżanie jest dla skóry szkodliwe i nawet jeśli nieco przeginam w jedną stronę, to mój głos stanowi przynajmniej przeciwwagę dla tych wszystkich blogów, które podkręcają konsumpcję, a ich autorki prezentują z dumą setki kolorowych słoiczków. Czy ich skóra naprawdę tego potrzebuje?

      Takie „opiniotwórcze” zakątki są szczególnie szkodliwe ze względy na nastolatki, które są pod dużą presją idealnego wyglądu a za wzór służą im nienaganne twarze prosto z fotoshopa. A przecież młoda skóra, która nie ma jakichś szczególnych problemów, nie potrzebuje niczego poza ochroną naturalnego potencjału.

      Taki kosmetyczny przepych nie jest niczym dobrym i nawet jeśli nasza skóra jakoś się przed tym obroni, to już na pewno nie obroni się nasza ziemia, którą tak bezmyślnie eksploatujemy. Oczywiście najłatwiej jest zwalić winę na dymiące kominy, ale to właśnie my nowoczesne, zadbane kobiety jesteśmy w dużej mierze odpowiedzialne za katastrofę ekologiczną.

      Siedząc w mojej leśnej kryjówce, spędzając długie godziny na swoim osobistym odludziu, zaczynam nabierać coraz większego przekonania, że powinnam założyć zupełnie inny blog...

      Usuń
    2. Męska końcówka, haha. Kiedyś, kiedy jeszcze przeglądałem Wysokie Obcasy, Męską Końcówkę zawsze odpuszczałem ;)

      > Siedząc w mojej leśnej kryjówce, spędzając długie godziny na swoim osobistym odludziu, zaczynam nabierać coraz większego przekonania, że powinnam założyć zupełnie inny blog...

      Absolutnie nie.

      Twój tzw. background, odwoływanie się do kategorii intuicji, pewien spokój, ciepło, etc. - to wszystko składa się na fenomen tego miejsca.

      Wiem, że zaszycie się w lesie, z dala od cywilizacji, z książkami, zwierzętami, życie w rytmie natury, podejście do skóry (i całego ciała) jak do ekosystemu - wiem, to kuszące, ale myślę, ze świetnie połączysz swoje "retro" z modernistycznym podejściem do pielęgnacji :)

      > Również opierając się na Twojej opinii kupiłam kolejną książkę Zoe Draelos, mówisz, że nie ma sensu?

      Aż tak to nie. Lekko modyfikuję optykę. ZD jest ekspertem i nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

      Prawda jest taka, że w "molekularnym" i naukowym podejściu do pielęgnacji wciąż wiele kwestii pozostaje otwartych i bez wyraźnych paradygmatów. Przecież za chwilę może pojawić się ktoś z obcykany z Biochemią Urody czy Laboratorium Urody i napisać, że ja roztaczam tylko swoje wizje, bo gdzieś w otchłani PubMedu znalazł takie i takie badanie.

      > Dr. Chlebus wyraźnie odradza stosowanie toników przy rosacea a mówiła o tym na jednym ze szkoleń, w których uczestniczyłam

      Jasne, zawsze na kimś/czymś trzeba się oprzeć. Dr Chlebus na pewno ma sporą wiedzę i doświadczenie, ale nie znoszę takich kategorycznych sądów; sama przyznaj, że tonik tonikowi nierówny. Potrzeby skóry z rosacea też ewoluują.

      Do tzw. mądrości natury odniosę się przy okazji [Matka Natura, dla mnie, to ucieleśnienie chaosu; ktoś, kto działa na ślepo, uzyskując raz spektakularne efekty, innym razem tragiczne].

      > Dlatego pozostanę wierna opinii, że nadmierne nawilżanie jest dla skóry szkodliwe i nawet jeśli nieco przeginam w jedną stronę, to mój głos stanowi przynajmniej przeciwwagę dla tych wszystkich blogów, które podkręcają konsumpcję, a ich autorki prezentują z dumą setki kolorowych słoiczków

      W 100% to rozumiem. Tylko tu bardziej chodzi o starcie pewnych filozofii (żeby nie było, jestem po Twojej stronie) dotyczących pielęgnacji. Nie mam pewności, ale stawiam dużo, że nie można wyrządzić skórze krzywdy nawilżaniem.

      No ale zgadzam się, wydawanie $$$ na nawilżacz od Diora jest mało racjonalne :)

      Usuń
    3. To ja się nieskromnie wtrącę :)

      > Twój tzw. background, odwoływanie się do kategorii intuicji, pewien spokój, ciepło, etc. - to wszystko składa się na fenomen tego miejsca.

      Trafiłeś Patryku w punkt! Właśnie dlatego lubię tutaj zaglądać i rozmawiać, mimo ze jakos tam wypracowałem sobie swój schemat pielęgnacyjny. ZAWSZE się czegoś nowego nauczę.
      Po prostu miło jest tu przebywać :)

      Usuń
    4. "Do tzw. mądrości natury odniosę się przy okazji [Matka Natura, dla mnie, to ucieleśnienie chaosu; ktoś, kto działa na ślepo, uzyskując raz spektakularne efekty, innym razem tragiczne]" Znów olsienie, które przewartosciowuje moje dotychczasowe dogmaty! Hihi, gruczoły łojowe zapewne należa do tych tragicznych:) Dziekuje Patryku. Dziekuje Szymku.

      Usuń
    5. Patryk,

      Bardzo dziękuję Ci za komentarz i rozwianie moich wątpliwości, co do słuszności stosowania toników. Od razu mi lepiej, hihihi :) A wszystko przez Szymka, który "zaraził mnie" tonikami :)

      Usuń
    6. Można tak powiedzieć :) Ja natomiast posłuchałem Hexanny i tak sie jakoś potoczyło.

      Wychodzę więc z założenia, że tonik może wspomóc terapię, np. mojej skóry prorosacea, ale tylko tonik, który jest na wyciągach roślinnych/hydrolatach, ma fajny- prosty, dobrze dobrany skład. Ograniczyłem się tylko do jednego, który w dłuższym czasie na pewno skóre pomaga wyciszyć. Mam na myśli PatRub/Naturativ/Vianek łagodzący.

      Używanie toniku dla samej sztuki jego używnia (you know what I mean) to bezsensowne.
      Uznaje też toniki kwasowe/płyny z kwasami, bo one mogą fajnie przyczyniać się do codziennego, delikatnego regulowania skóry, a na pewno takiej, która jest już zaleczona lub/i nie ma większych "problemów". Tutaj popieram Caroline Hirons :)

      A woda termalna... hm... postrzegam ją w kwestiach raczej "małej przyjemności" latem, kiedy naprawdę trzeba się odświeżyć. Oczywiście zawsze wyciarając nadmiar.

      Tak na koniec- ilu ludzi, tyle upodobań i fetyszy :P Kto co lubi.

      Usuń
    7. > Hihi, gruczoły łojowe zapewne należa do tych tragicznych

      Świętej pamięci Albert Kligman [gruczoły łojowe człowieka = "żywe skamieniałości"] na pewno by się zgodził, ale sprawa nie jest taka prosta :)

      Gruczoły łojowe to mikro-fabryki hormonalne, ale coś je musi napędzać.

      Jeśli jest to *to*, co pokazują badania na (nienarodzonych) makakach, wtedy mielibyśmy całkiem fajne punkty zaczepienia odnośnie tego, jak np. blokować rozwój PCOS już w ciąży (u potomstwa rzecz jasna, zresztą obu płci), szczególnie u pacjentek z już zdiagnozowanym problemem.

      To na razie endokrynologiczno-ginekologiczne science fiction, ale myślę, że idzie ku lepszemu. Szkoda tylko, że wielu lekarzy nie chce dowiedzieć się więcej o PCOS (i jego najbardziej popularnym fenotypie, czyli acne tarda).

      Tragiczne są te opinie ginekologów, że "teraz każda ma PCOS albo trądzik wieku dorosłego".

      Co do gruczołów łojowych: one oberwały rykoszetem od tego, co wyprawiamy jako cywilizacja.

      > Bardzo dziękuję Ci za komentarz i rozwianie moich wątpliwości, co do słuszności stosowania toników

      Nie ma za co :) Tonik to nic takiego, choć dla mnie jest to od zawsze z najbliższych sercu/skórze postaci. A gotowce z Fitomedu są naprawdę kapitalne.

      Usuń
  26. Ziemolino, co myslisz o rozpuszczaniu niewielkiej ilosci witaminy c (takiej w proszku, do kupienia w dużych opakowaniach) w kremie czy serum bezpośrednio przed aplikacją. Ma to sens? Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że możesz spróbowac, choć krem bazowy powinien byc raczej neutralny i nie powienien zawierac niacynamidu, z którym wit. C się nie lubi.

      Usuń
    2. Zapytam przy okazji, a czy taka forma witaminy C - 3-O-Ethyl Ascorbic Acid także nie powinna być łączona z niacynamidem ? Pytam bo ostatnio znalazłam takie połączenie w kosmetyku AA z serii NOVASKIN.

      Usuń
    3. z niacynamidem nie łączym kwasu askorbinoweg, gdyż wymaga on niskiego pH, pochodne, które są stabilne przy wyższym pH możemy łaczyć

      Usuń
  27. Od siebie moge tylko o powiedziec, ze to nie jest "zapychanie" czy "uczulenie", a niedokladnie oczyszczanie resztek makijazu. Azjatyckie kremy BB i podklady formulowane sa z mysla o podwojnym oczyszczaniu - olej i pianka. Micel usunie tylko czesc tego co jest na skorze. Tonik nie sluzy do zmywania kremu BB.
    Azjatyckie BB i podklady formulowane sa z mysla o azjatyckiej pogodzie (wilgotno i bardzo goraco w lecie), maja siedziec na twarzy w takich warunkach. Wygladaja swietnie na skorze dzieki zawartosci silikonow. Prawie wszystkie sa poto-odporne.
    One musza byc porzadnie usuniete z twarzy. Do tego sluzy najpierw olej aby rozpuscic produkt. A potem pianka lub zel, aby domyc resztki oleju i produktu.
    Potem stonizowac skore tonikiem, aby przywrocic jej odpowiednie pH.

    W 99% przypadkow ten rodzaj mycia rozwiazuje problem "zapychania" i "uczulenia" po makijazu.

    OdpowiedzUsuń
  28. Płyny micelarne są ok, choć to mimo wszystko detergenty i nie powinny zostawać na skórze. Ja zawsze "domywam" je wodą termalną. Natomiast jezeli użyty po płynie mic. krem ma pH zbiżone do skóry, nie uważam zastosowanie toniku za konieczne:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Proszę o pomoc.Mam skórę naczynkową, mieszaną z całym dobrodziejstwem inwentarza lat26.Chciałabym kupić olejek do twarzy Sarah Chapman skinesis overnight facial, lecz zastanawiam czy to dobry pomysł przy takiej cerze?Będę bardzo wdzięczna za opinię.Pozdrawiam Magda

    skład:
    CETEARYL OCTANOATE, SIMMONDSIA CHINENSIS OIL, CYCLOMETHICONE, ETHYLENE/PROPYLENE/STYRENE COPOLYMER, BUTYLENE/ETHYLENE/STYRENE COPOLYMER, DI-PPG-2 MYRETH-10 ADIPATE, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, TETRAHEXYLDECYL ASCORBATE, PEG-4, HYDROXYCINNAMIC ACID, C12-15 ALKYL BENZOATE, TEPRENONE, TRIBEHENIN, CERAMIDE 2, PEG-10 RAPESEED STEROL, PALMITOYL OLIGOPEPTIDE, PHENYL TRIMETHICONE, CITRULLUS VULGARIS OIL, ADANSONIA DIGITATA SEED OIL, CANNABIS SATIVA SEED OIL, LIMNANTHES ALBA SEED OIL, CRAMBE ABYSSINICA SEED OIL, CEDRUS DEODARA OIL, TOCOPHERYL LINOLEATE, HYACINTHUS ORIENTALIS EXTRACT, JASMINUM GRANDIFLORUM FLOWER WAX, SANTALUM ALBUM OIL, UBIQUINONE, LIMONENE, RETINYL PALMITATE, LINALOOL, CITRUS GRANDIS OIL, PELARGONIUM GRAVEOLENS OIL, LAVANDULA ANGUSTIFOLIA OIL, CANANGA ODORATA OIL, THIOCTIC ACID, ROSA DAMASCENA OIL, GERANIOL, CITRONELLOL, PLUMERIA ALBA EXTRACT, ANIBA ROSAEODORA OIL, BENZYL BENZOATE, CITRUS AURANTIUM BERGAMIA OIL, ANTHEMIS NOBILIS OIL, POLIANTHES TUBEROSA EXTRACT, EUGENOL, BENZYL SALICYLATE, BENZYL ALCOHOL, FARNESOL, CITRAL, HYDROXYCITRONELLAL, CINNAMYL ALCOHOL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście nikt nie powie Ci,czy kosmetyk zadziała pozytywnie na Twojej skórze. Ale. Olejek ten ma mnóstwo ekstraktów i substancji zapachowych w postaci olejkóe eterycznych np. Natura sama z siebie lubi uczulać a zapachy są drażniące. Reaktywna skóra z dużym prawdopodobieństwem nie polubi takiego traktowania. Dodatkowo olejek trzeba wmasować/wklepać = dodatkowe tarcie i rozgrzewanie. Może jednak okazać się też tak, że ten produkt super Ci podpasuje. Nie dowiesz się jeśli nie spróbujesz. Czy warto zaryzykować? Moim zdaniem nie. A używałaś już kiedyś podobnych produktów np. olejek Kiehls (granatowy) albo podobny z Sanoflore? Jeśli tak i Ci się sprawdziły, to ten też ma szansę Ci służyć. Jeśli nie - nie ryzykowałabym.

      M. ze Szczecina.

      Usuń
  30. A tak w ogóle to czytając powyższe komentarze, jak na dłoni widać, że każdemu służy co innego i każdy sam musi wypracować swój własny schemat pielęgnacji. I ta różnorodność podejść poparta wiedzą i argumentami jest super!

    Bardzo źle odbieram odgórne narzucanie prawd objawionych i trendów, które często są niczym innym, jak wciskaniem konsumentom i sprzedawaniem kompleksów. Najpierw blogerki dysponowały głównie pielęgnacją z drogerii, potem był szał na zupełnie naturalną pielęgnację, potem na azjatycką i milion kroków. W międzyczasie gdzieś przewijają się dermokosmetyki i minimalizm w sensie "all-in-one" i ograniczania liczby kosmetyków. Tymczasem uważam, że nie ma sensu się zamykać w tylko jednym sposobie pielęgnacji, przecież można brać z każdego po trochu. Liczy się to, jak skóra reaguje a nie to, co polecają gazety i blogerki.

    Dlatego tak lubię ten blog, że jest on taką ostoją wśród rozpędzonej maszyny marketingu i pozwala nabrać faktycznego dystansu do tych wszystkich kolorowych pudełeczek i myśli: "chcę je wszystkie!".

    M. ze Szczecina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram, różnorodność jest fajna! Lubię nałożyć sobie na noc zarowno bioderme, jak i żel aloesowy albo nie nakładać nic. Tak samo z maseczkami - lubię zarówno glinki jak i gotowce. I wszystko się sprawdza.

      Usuń
    2. No i o to własnie chodzi. Też błądziłem długo, w koncu się nauczyłem co "mniej więcej" działa na mojej skórze i to stosuję. Na logikę, nie będę drugą noc pod rząd nakładał serum z kwasem, skoro jest zaczerwieniona i tkliwa. To prosty sygnał by ją złagodzić. Toż to oczywista oczywistość ;)
      Kto co lubie i na ile go stac ;)

      Usuń
    3. Ja właśnie choć opieram się głownie na pielęgnacji aptecznej, to z trendu pielęgnacji naturalnej bardzo lubiłam hydrolaty (sprawdzały mi się o niebo lepiej niż kupne toniki i lepiej niż wody termalne) - muszę do nich wrócić. Bardzo podpasowały mi też glinki i błota, ale wolę gotowce - więc to taki miks natury z drogerią. Po wprowadzeniu peelingów w proszku, albo ziarnistych, ale z lekko tłustym podłożem zauważyłam wzmocnienie i przyspieszenie działania kremów regulujących - bardzo pożądany przeze mnie efekt. No i cały czas się przymierzam, żeby z azjatyckiej wziąć to dwuetapowe oczyszczanie.

      Myślę jednak, że na początek warto mieć jakiś w miarę stały, prosty schemat i powoli dokładać do niego kolejne elementy - choćby po to, żeby wiedzieć co i jak działa.

      M. ze Szczecina.

      Usuń
    4. Cieszę się, ze sprowokowalam taka ciekawą wymianę doświadczeń, sama czerpię z niej garsciami:)

      Usuń
    5. M.ze Szczecina.Całkowicie się zgadzam!
      W ogóle mam wrażenie że nie ma czegoś takiego jak "azjatycka pielęgnacja".Owszem mają kosmetyki których my nie używamy np.lotiony i na tym koniec.A to że stosują demakijaż, oczyszczanie, nawilżanie to chyba normalne niezależnie gdzie się żyje i dla mnie żadna rewolucja.I nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem które parę razy czytałam (niekoniecznie tu) że ktoś stosuje azjatycką pielęgnację tylko dostosował ją do siebie i zamiast 10 kroków to robi 8czy 5 czy ile tam chce.jak dla mnie poprostu stara się dbać o siebie i nie wymyśliły tego wcale Azjatki.Mam takie wrażenie (nie chcę nikogo obrażać) że to teraz poprostu modne powiedzieć że sie stosuje azjatycką pielęgnację jakby przez to było się bardziej świadomym kosmetycznie i pielęgnacyjnie niż reszta śmiertelników.Nie wiem czy piszę zrozumiale ale mam na mysli przede wszystkim to że niczego odkrywczego tam nie ma.

      Usuń
  31. I wlasnie poruszylas kolejna bardzo wazna rzecz, o ktorej osoby kupujace podklady i kremy BB z Azji zapominaja.
    Azjatyckie specyfiki formulowane sa z mysla o uzywaniu na baze (primer). Taka baza moze byc chocby i filtr. Dlatego tez prawie wszystkie azjatyckie filtry dubluja jako primery. Nikt (przynajmniej ja nie znam nikogo) nie kladzie tego na gola skore. Kolejna roznica to ilosc. Jak zademonstrowane przez podklady poduszkowe, kladziemy baaaardzo cienka warstwe. Europejki po prostu klada za duzo i od razu na skore.

    OdpowiedzUsuń
  32. Mam pytanie o ćwiczenia twarzy - co o nich sądzisz?Pozdrawiam. Anna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam dość mieszane uczucia, bo przeciez zmarszczki pojawiaja sie pod wplywem mimiki, wiec ćwiczenia, które tę mimike aktywuja mogą je teoretyczne pogłębić, zdecydowanoe wolę masaż twarzy, ale nie zglebialam tamatu, potraktuj to jako luźna wypowiedź, bo mogę się mylić

      Usuń
  33. Seldirima,

    Ja zawsze z lekkim przerażeniem czytam jak ktoś pisze, że "myje" twarz wyłącznie micelem. Przepraszam za dosadność (to nie złośliwość), ale zwyczajnie chodzisz spać z brudną buzią. Tak jak napisała 2catsinjapan - azjatyckie kremy BB/CC naszpikowane są sylikonami i oblepiającymi substancjami, więc siłą rzeczy wymagają specjalnej techniki zmywania.

    Pytasz o agresywność dwuetapowego oczyszczania, ale równie dobrze i jednoetapowe może być agresywne. Wszystko zależy od produktów, jakich używasz. Polecam zapoznać się z artykułem, który podrzuciła 2catsinjapan:

    -> http://www.ratzillacosme.com/skin/japanese-skincare-routine-step-1-double-cleansing

    Co do zapychania - olejek ma kilkunastosekundowy kontakt ze skórą, więc nie ma szans Cię zapchać. Wszystko po chwili ląduje w ściekach. Ważne jest jednak żebyś potem doczyściła olej, np. delikatną pianką (skoro używasz tak ciężkich kremów BB).

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  34. 2catsinjapan,

    Mam nadzieję, że poruszysz temat dokładnego zmywania azjatyckich kremów BB/CC na swoim blogu. Niestety, jeszcze wiele dziewczyn nie ma świadomości jak ciężkie są te produkty i jak niewiele mają wspólnego z europejskimi. Nic dziwnego, że co chwilę słyszy się opinie, że "coś zapchało"...

    OdpowiedzUsuń
  35. Przez ostatnie 2 m-ce stosowałam serum light LIQCC i LRP Anthelios ultralekki na dzień. Niestety Antehelios wysusza mi skórę:( Czy jest jakis inny flitr godny polecenie z PPD42 albo wyzszym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj mi też Antek nie podchodzi. Mam go od kilku m-cy któeś juz opakowanie z kolei. Filtruje sie prawie codziennie, przepisową ilością a skóra jak to napisała Hexana "moje naczynka nie były zachwycone i ogólnie im dłużej go używałam, tym gorzej wyglądała kondycja mojej cery :( Ochrona OK, lecz pozostałe aspekty nie bardzo." I zgadzam isę z nia w 100%.
      Naczynek nie mam ale policzki z wiekiem (34 lata) robia sie wrażliwe szczególnie na wiatr i mróz.
      Zużyję do końca ostatnie opakowanie Antka ale nie iwem jaki wybrać kolejny filtr. Może Sunsi Med ale on ma wejsc dopiero w maju...

      Usuń
    2. Rozumiem Ciebie, też się swego czasu zraziłem do filrtów. Miałem LRP dry touch... cera masakra, piekło, czułem gorąco itp.
      Podobne odczucia miałem czy Vichy matującym, ale starsza wesja z alkoholem, którego za taki stan obwiniam.
      Dla mnie komfortowa była Bioderma matująca i Avene.

      Również czekam na SunsiMed Avene, ale zaciekawiła mnie nowa seria filtrów od SVR.
      Najpierw próbki, a potem dokonam wyboru.

      Usuń
    3. O to także na SVR zerknę :)

      Usuń
    4. Nie mogę znaleźć nowości od SVR o któych piszecie. Możecie podlinkować?

      Elcia

      Usuń
    5. @Elcia

      Proszę:
      http://svr.com.pl/produkty/linia/unikatowa-gama-produktow-przeciwslonecznych

      W aptekach już są, więc próbki powinny też być.

      Usuń
    6. Szymek łowca nowości, dobrze że jesteś:)

      Usuń
    7. Mam juz pierwszą opinie o filtrze SVR, zaraz zadzwonię do kolezanki, zeby mi wysłała próbki:)

      "Hej :) Kupiłam ostatnio nowość z SVR, filtr Sun Secure blur spf 50. Powiem szczerze że jestem absolutnie zachwycona walorami użytkowymi. Krem ma konsystencję bazy pod makijaż. Ma delikatny brzoskwiniowy kolor, ale zupełnie nie kryjący - jest całkowicie niewidoczny na twarzy z tym że faktycznie daje delikatny efekt 'blur' jak baza pod makijaż. Mam jedynie wątpliwości co do ochrony bo krem zawiera 3 filtry i tylko jeden UVA, no ale cóż, znaczek UVA jest w kółeczku, więc trzeba chyba zaufać producentowi że jest ok. Nie podejrzewam jednak, że współczynnik ochrony przed UVA jest wyższy niż 17. Byłoby to podobnie jak w filtrze Vichy matującym, który moim zdaniem gorzej wygląda na skórze niż SVR. U mnie Vichy nałożony w przepisowej ilości zostawiał białe smugi a po jakimś czasie zbierał się w zmarszczkach i porach. Przy SVR tego nie ma. Mogę naprawdę szczerze polecić ten filtr. Pozdrawiam, Magda"

      Usuń
    8. Super, że jakaś recenzjas się pojawiła. Mnie interesuje wersja Fluide :)

      Wysłanniczka Ann, już pytała o próbki- niestety nie ma. Dziś podejmie kolejną walkę :) Ja w następny weekend pomeczę miłe panie z poznanskich aptek :)
      Ale sami Ziemolino wiemy, że SVR ma fajne próbki w małych tubkach, tylko czemu tak trudno je zdobyć ?!

      Usuń
    9. O tak, byłam wczoraj na zwiadach w Ziko :-) Pani potwierdziła, że filtr Avene SunsiMed faktycznie pojawi się w maju. Wcześniej próbek niestety nie będzie.

      Co do SVR - pełnowymiarowe produkty są już w sprzedaży, ale testerów i próbek brak. Ogólnie Pani poinformowała mnie, że nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek SVR dysponowało próbkami, a pracuje tam już kilka lat... No nie wiem. Dziś wybieram się do Super Pharm i będę szukała dalej :-)

      Usuń
    10. SVR to nie jest bogata firma i rzeczywiscie nigdy nie rozdawali sużo próbek, ja dostałam od kolezanki przedstawicielki, jezelu prześle mi próbki nowych filtrów to sie z Wami podziele, ale mówiła, że jeszcze nie ma. Pojemnosci tez wcale nie sa duże, tylko takie udają- wielka tubka z piekna zakretką i podajnikiem a w srodu 3 ml- nie lubię czegos takiego, bo to jest produkowanie ton śmieci.

      Usuń
    11. Kupiłam wczoraj ten filtr SVR zachęcona wyżej cytowaną opinią: jak przyjdzie mogę się podzielić opinią:)

      Usuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tatcha nie jest marka japonska i nigdy marka japonska nie byla. Nie jest nawet dostepna w Japonii.
      Jest to marka amerykanska zalozona przez Amerykanke chinskiego pochodzenia, gdzie czesc oferty marki produkowana jest w Japonii, a czesc w USA.

      Pani Tsai, zalozycielka Tatchy wie zastraszajaco malo o japonskiej pielegnacji i historii kosmetycznej Japonii, nie wspominajac juz o historii piekna w Japonii. Kosmetyki Tatchy to produkty na rynek zachodni wedlug zachodnich wymagan i tradycji. Do tej pory Tatcha nie oferuje niczego co by przypominalo japonski "lotion", a ktory to jest nieodlaczna czescia japonskiej pielegnacji. Dlaczego? Bo taki produkt nie jest znany w USA, a co za tym idzie pani Tsai nie bardzo wiedzialaby jak go sprzedawac za duze pieniadze. Wiec po prostu udaje, ze taki produkt nie istnieje.
      A odnosnie Charlotte, nie zapominajmy, ze to wlascicielka Sokoglam.
      Tak wiec mamy dwie Amerykanki azjatyckiego pochodzenia sprzedajace kosmetyki rozmawiajace o kosmetykach. I to juz troche zmienia postac rzeczy, nieprawdaz?
      Wyobrazmy sobie dwie Amerykanki slowianskiego pochodzenia (przy czym jedna z nich mowi wylacznie po angielsku i nigdy nawet w Europie nie mieszkala) rozmawiajace o pielegnacji w Europie wschodniej. Tak to mniej wiecej wyglada.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. 2catsinjapan czy mogłabyś polecić jakieś filtry do stosowania na twarz ( do naszych Polskich codziennych warunków na codzień i takie o jakich wspomniałaś by trzymały się na twarzy przy bardzo wysokich temperaturach i dużej wilgotności
      Ania

      Usuń
    4. Karolino, ja przeciez wcale nie krytykuję azjatyckich produktów a jedynie nakrecajacy matketingowa machinę rytual nakładania na skórę tak dużej ilości kosmetyków.
      Zreszta ten post to dopiero czysto teoretyczny wstep, juz wkrótce zabiorę się za testy produktow:)

      Usuń
    5. Anonimie,
      niestety nie moglabym. Z zasady nie polecam produktow, bo po pierwsze nie jestem kosmetologiem, a po drugie pytania o polecenie czego, bez znajomosci rodzaju Twojej cery, stanu cery, problemow (jesli masz je) i tego czego w tej chwili uzywasz, byloby nie tylko idiotyczne, ale czasem wrecz niebezpieczne dla Twojej skory.
      To warto pamietac pytajac sie osob w internecie o polecenie filtrow bez sprecyzowania o jakie filtry Ci chodzi (fizyczne? chemiczne? mieszanke obu typow?), jak bedziesz ten filtr uzywac (na co dzien po bulki do sklepu? na plaze?), jakie wlasciwosci filtru sa dla Ciebie wazne (ma sie sprawdzac pod makijaz? jako baze? chcesz wodoodporny? potoodporny? bez etanolu?), czy masz reakcje alergiczne na jakies skladniki kosmetyczne (nie tolerujesz ekstraktow roslinnych?), jaki jest Twoj budzet (bo przy filtrach placi sie za jakosc, niestety). Kilka innych, mniej waznych punktow rowniez by sie znalazlo.

      Bez tych informacji, polecanie czegokolwiek zupelnie mija sie z celem. Dlatego tez wole opisywac produkty, a czytelnicy sami moga wyciagnac sobie wnioski czy dany kosmetyk by im odpowiadal. Poniewaz nie jestem dermokonsultantka (w przeciwienstwie do Ziemioliny, ktora zajmuje sie tym profesjonalnie), nie mam zamiaru udawac eksperta (tak jak wiele blogerek urodowych od siedmiu bolesci).
      Bardzo przepraszam, ze nie jestem w stanie Ci pomoc!

      Usuń
  37. Seldirima,
    a widzisz, tu jest jeszcze sprawa ogolnej jakosci pewnych kosmetykow. Jak Kociamber zauwazyla, te koreanskie produkty, ktore sa popularne w Polsce, nie sa kosmetykami najwyzszej jakosci. Ja powiedzialabym bardziej dosadnie, ale sie powstrzymam.
    I tu mnie cos dziwi. Rozsadne kobiety, ktore nigdy w zyciu nie dalyby sie namowic na kupienie rodzimego groszowego produktu, szczegolnie makijazowego, bo nie ufalyby jego jakosci, nie maja zadnych oporow przed nakladaniem na twarz groszowych produktow koreanskich. A do takich nalezy marka Etude House. To marka dla nastolatek, ktorym podobaja sie slodziutkie opakowania i sklepy, gdzie traktowane sa jak krolewny, kiedy kupuja krem BB za odpowiednik 5 dolarow.
    Tak jest w Azji (oprocz Chin).

    W Chinach i innych czesciach swiata sytuacja sie komplikuje. Etude House, wraz z Tony Moly, to jedne z najbardziej podrabianych marek koreanskich. I teraz najwazniejsze pytanie. Skoro oryginaly sa tak tanie, to co znajduje sie w podrobkach, ze nadal pomimo niskiej ceny oszustom sie to oplaca? I skoro wedlug oszacowan samej firmy, prorabiane kosmetyki sa sprzedawane w sklepach firmowych w Chinach, jak mozemy miec pewnosc, ze kosmetyki sprzedawane na ebayu sa autentyczne? Fakt, ze wysylka jest z Korei, a nie z Chin, juz niewiele w tej chwili znaczy.

    Jak widzisz, sama za Etude House nie przepadam, to niestety chce tylko pokazac, ze nie masz 100% pewnosci, ze kosmetyk, ktory Cie uczulil byl oryginalnym produktem.

    A teraz na temat "agresywnego" dwuetapowego oczyszczania:
    Olej rozpuszcza makijaz, sprawia, ze mozna bardzo latwo go zmyc bez zbytniego pocierania i szorowania twarzy mydlem, zelem lub pianka.
    Jesli uzywasz odpowiedniego oleju, to po delikatnym wymasowaniu twarzy, splukujesz go woda. Potem domywasz resztki rozpuszczonego juz makijazu i pozostalosci oleju pianka. Tutaj pianka robi swoje - nie trzesz, nie uzywasz szczotek czy sciereczek. Splukujesz.

    Taki sposob oczyszczania jest MNIEJ agresywny niz jednoetapowe uzycie zelu czy pianki.

    OdpowiedzUsuń
  38. Seldirima jak widac z komentarzy 2catsinjapan produkty azjatyckie sa przygotowane z myśla o tamtejszym klimacie, najczęściej są mocno wododporne, maja wytrzymać na skórze bardzo długo, stąd ich zmycie wymaga nieco więcej zachodu.

    Również uważam olejki za najbardziej skuteczny i delikatny produkt do oczyszczania, choć będe jeszcze testowac i pisać o tym na blogu. Dodałabym jeszcze, iż warto spłukiwac taki olejek ciepła wodą. Zwróć uwagę, co dzieje się podczas mycia tłustych naczyń pod zimna wodą, mażą się i trzeba użyć znacznie większą ilośc płynu do naczń, by usunąć zabrudzenia. Również spłukiwanie produktów oczyszczających ciepłą wodą, pozwoli na zmniejszenie ilości detergentu, skuteczniejsze i delikatniejsze umycie buzi:)

    Jeśli chodzi o płyny micelarne, to choć nie mam nic przeciwko, to sama ich nie używam. Niby sa delikatne, ale wymagają wielokrotnego tarcia, które może podrażnić skórę. Poza tym producenci nie komunikują, że należy je usunąć z twarzy, raczej przyjęło się że nie wymagaja spłukania. Tymczasem to detergenty i pozostawione na skórze wciąż prcują i moga ja na przykład uwrażliwić.

    Poza tym uważam, że skutecznie usuwają europejskie produkty i jesli nie mamy na twarzy jakiegoś ciężkiego podkładu i wodoodpornego filtru- dają radę, choć oczywiście różnie to wygląda przy różnych produktach.

    OdpowiedzUsuń
  39. Jeżeli jesteśmy przy różnych stylach pielęgnacji to chciałam zapytać co sądzicie o teorii bezkremowych nocy dr Hauschka?
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że sama teoria wg dr Hauschki zawiera wiele prawdy, lecz nie do końca zgadzam się z tezą, że winą można obarczyć bogate w emolienty produkty. Często bywa tak, że brak dopasowania, zbyt wielu warstw (które nie są kompatybilne ze sobą) stanowią problem sam w sobie. Druga sprawa, WSZYSTKO zależy od skóry - bo każda jest inna oraz jej potrzeby. I ponownie powraca jak bumerang obserwacja własnej skóry, po prostu :)

      Sama co jakiś czas funduję swojej skórze taką "terapię", szczególnie gdy mogę sobie pozwolić na ten komfort, to dni bez makijażu i pielęgnacja sama w sobie jest ograniczona do minmum i kremy schodzą na plan dalszy.

      Podsumowując, uważam że to dobra opcja często dla samego sprawdzenia kiedy ktoś nagminnie narzeka na brak dopasowania i gubi się w trakcie nie tylko planowania samej pielęgnacji, ale i też oceny kondycji swojej skóry. Warto wtedy poczynić taki krok w tył ku ponownej weryfikacji faktycznych potrzeb skóry, a tego co mamy na półce.

      Usuń
    2. Nie znam teorii bezkremowych nocy, ale ja robie sobie całe miesiace bez kremów i słuzy to mojej skórze: https://kosmostolog.blogspot.com/2016/10/moja-letnia-antypielegnacja_6.html

      Usuń
  40. Kolejna opinia o książce Skin Coach
    http://www.kosmetologia-naturalnie.pl/2017/04/427-demaskujemy-skin-coach-recenzja.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach... tyle ironii i trafnych spostrzeżeń. To jest to :D

      Dzieje się, dzieje.

      Usuń
    2. Wyslalm jej swoja ksiazke, fajnie ze dobrze ja spozytkowala:)

      Usuń
  41. Ja testuję właśnie obecnie azjatyckie produkty i jak na razie uważam, że są bardzo skuteczne, aczkolwiek nie jakoś nad wyraz wyjątkowe :) Mam takie podejście jak Ty.. a zresztą "cudze chwalicie, swego nie znacie" :):)

    Pozdrawiam koleżankę po fachu- jestem dermokonsultantem i wiem, że Ty byłaś również.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam Gregu i życzę przyjemnosci i jak najmniejszych targetow. To naprawdę fajna praca:)

      Usuń
  42. Raczej dążę do jak największego uproszczenia pielęgnacji :D
    Ale niektóre azjatyckie kosmetyki lubię, na przykład żel aloesowy z Holika Holika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam najwieksza ochotę na olejek myjący:)

      Usuń
    2. Zastanawiałam się nad tym żelem tylko boje się, że będzie się kleił a ja strasznie tego nie lubię

      Usuń
    3. Anonimowy,

      Daruj sobie żel aloesowy Holika Holika. Wiem, że ładne opakowanie kusi, ale nie warto :) Bardzo fajny (i przede wszystkim dobry) skład ma żel aloesowy Equilibra. Polecam też poczytać sobie wpis o żelach aloesowych na blogu:

      http://www.kosmetologia-naturalnie.pl/2016/04/zele-aloesowe-uwaga-na-skady.html

      Usuń
  43. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to, że "syfów" wśród azjatyckich produktów jest mniej niż u nas to jest czymś podparte czy tylko o, tak sobie uważasz? ;)

      Usuń
    2. Poniewaz Twoj wpis niczego nie wnosi do dyskusji a jedynie mnie obraża, bylam zmuszona go usunąć. Nie chce takiego "syfu" na moim blogu i nie chcę na niego narażać inteligentnych i kulturalnych osob, które tu komentują, więc będę usuwać każdy Twoj następny komentarz.

      Usuń
  44. Obecnie przez kilka miesięcy mieszkam w Azji (Szanghaj), i nie ukrywam, przed wyjazdem ostrzyłam sobie pazurki na te koreańskie cuda :D Jednak po zderzeniu z rzeczywistością mój zapał szybko opadł i już czekam na przyjazd do Polski i złożenie duuużego zamówienia w Sylveco ;) Do Seulu wybrałam się na kilka dni i oto moje spostrzeżenia (tak, wiem, że 5 dni to mało, opisuję jednak moje pierwsze wrażenia ;).
    -Koreanki faktycznie mają idealna cerę - tzn. wygląda idealnie bo większość młodych dziewczyn ma na twarzy grubą tapetę, którą namiętnie poprawiają :P
    -Koreanki w ogóle wyglądaja idealnie - nieskazitelny ubiór, buty i torebka jak nowe... Nie dziwię się, że imydż takiej idealnej laski spodobał się dziewczynom na zachodzie :) (pewnie w koreańskich serialach są jeszcze bardziej idealne, hm?)
    - poświęciłam trochę czasu i z translatorem ślęczałam na składnikami kilku masek, toników i esencji. Byłam w mocnym szoku, większości z tych substancji wcale nie chcę na mojej twarzy :D
    - Na ulicy łatwo wyłapać, dziewczyny, które miały operowane powieki, często cos więcej. Ogólnie, ilość klinik chirurgii plastycznej też mnie zaskoczyła - są niemal wszędzie :o

    podsumowanie: kupiłam sobie żel aloesowy Holika Holika na otarcie łez i pożegnanie z koreańskimi kosmetykami i tyle. Polskie marki rulezzzz :D

    Pozdrawiam :)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo Magda, ja tez mieszkałam kilka lat w Chinach, obecnie mieszkam w Tokio, i moje koleżanki Koreanki fakt, miały ładny, raczej mocny makijaż, ale daleko im było do idealnego wyglądu, wiekszosc miała problematyczne, bardzo tluste cery... a a propos operacji, mój przyjaciel Koreańczyk opowiadal, ze po 18 urodzinach wszyscy wracają do szkoły z czymś poprawionym.
      Tez nie kupuje tego szału na azjatyckie kosmetyki, próbowałam wielu i nic nie zostało ze mną na dłużej :)

      Usuń
    2. Jaki ciekawy komentarz! Dziękuję Madziu za Twoje spostrzeżenia:) Fajnie, ze w komentarzach przewijają się różne opinie, czytam je z prawdziwym zainteresowaniem.

      Usuń
  45. Ta całą Charlotte jak na 32 lata wcale vzachwycająco nie wygląda. Ma poprostu normalna cerę. Jej dużym plusem jest faky żenie ma wyprysków ani przebarwień czy pozostąłości potrądzikowych.
    Ja mam 34 lata i dopiero od ok 2 lat stosuje filtry, ale to tez jedynie jak chodze cały dzień po ostrym slońcu. I nie mam zmarszczek. Cera jest ładna. Duzo piję wody, bardzo lubię z cytryną i/lub limonką :) Jem duzo zup, piję koktajel owocowo-warzywne. Nie jadam nabiału i mięsa. Staram ise przebywać sporo na swierzym powietrzu, wiadomo nie zawsze sie da. Mnie nie ma w domu 8-18,30 wiec sporo czasu. Doceniam odpoczynek, cwiczenia fizyczne ale tkaie niespieszne, jogę uwielbiam .
    Nie maluje sie w ogole. Kiedyś ok 18-20 roku życia malowałam sie ale potem przestałam i mozecie miwierzyć lub nie male zmarszczki które miałam pod oczami i na czole, znikneły. Pewnie skóra była odwodniona a i prawdą jest ze te 15 lat temu kosmetyki był zupełnie inne. Teraz jednak bardziej zwraca sie uwagę na składy, mimo wszystko :)
    Bardzo lubię pielęgnację bardziej naturalną. Kosmetyki typu Meke Mi Bio, Bio IQ, Clochee, Illua. Lubię też niektóre produkty Resibo, Vianek czy Vis Plantis.
    Wszystko ma wpływ na nasz organizm. I nie patrzmy jedynie na nasze twarze. Spójrzmy na swoje ciało całościowo. Dbajmy aby służyło nam jak najdlużej. Polecam ruch najlepiej na powietrzu ale ten w domu tez daje rezultaty. ważne aby był regularnie:) A i moja skóra bardzo lubi szczotkowanie na sucho. Peelingi i maseczki :)

    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamówiłam właśnie Vis Plantis Age Killing Effect. Ciekawe jak się sprawdzi?
      Klaudia

      Usuń
  46. Polecicie jakies fajne maski w płachcie. Nawilżające, odżywcze i ujędrniające:) ?
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie do końca się zgodzę. Przede wszystkim ważny jest zdrowy rozsądek, niezaprzeczalnie. Jeśli chodzi o oczyszczanie... Stosowanie oczyszczania dwuetapowego to był pewien przełom w mojej pielęgnacji. Dzięki temu mogę stosować filtry na twarz oraz kremy BB. Najlepszym przykładem jest BB który upolowałam kiedyś na promocji w Sephorze. Miał być na co dzień zamiast podkładu. Na początku się w nim zakochałam, bardzo fajne krycie, lekka formuła, efekt półmat, więc puder zbędny... po jakimś czasie mnie po nim wysypało... nie były to typowe wypryski tylko takie krosteczki - nie wiem jak to określić. Z owym Panem się pożegnałam, z żalem. Tak samo działo mi się po filtrach UV. Gdzieś kiedyś wyczytałam, że często nieprawidłowo zmywane BB dają niestety taki efekt. Wprowadzając dwuetapowe oczyszczanie postanowiłam wrócić do tego BB na próbę... i sukces. Faktycznie przy porządnym zmyciu kosmetyków mogę sobie pozwolić na więcej. Produkty którymi zmywam twarz działają na tyle delikatnie, że wcale nie czuję jakiegoś ściągnięcia czy podrażnienia. Jest to obowiązkowy punkt w mojej pielęgnacji kiedy nakładam makijaż. Również moja mama zauważyła pozytywne skutki. Często robiły jej się takie swędzące placki i problem minął od kiedy bardziej się przykłada do oczyszczania.
    Faktycznie mało jest kwasów u azjatek, ale są. Bardzo fajne tonery kwasowe ma firma Cosrx.
    Esencja - to kolejny przełom. Tu najwięcej mogłaby powiedzieć moja mama, bo cera jej naprawdę się poprawiła. Ale ja również bardzo polubiłam ten rodzaj kosmetyków. Na ogół przy stosowaniu tonera i esencji nie potrzebuję już wcale kremu nawilżającego. Oczywiście dobrze gdy oba te kosmetyki mają możliwie prosty skład. Długi czas stosowałam właśnie toner, od razu na to esencja, a po wchłonięciu serum LIQ CC i filtr. To zapewniało mojej skórze równowagę w ciągu dnia. Na noc również serum, zamiennie CG i CE. Te 10 kroków to wcale nie jest taka sztywna granica. I przy doborze odpowiednich kosmetyków, lekkich i pasujących do siebie świetnie się to sprawdza. Wystarczy zmodyfikować pod siebie.
    Jeśli chodzi o toner to nie wysusza ponieważ od razu jest wklepywany i przyklepany czymś nieco cięższym. Ja do swojego "rytuału azjatyckiego" bez przeszkód wprowadziłam produkty LRP czy LIQ i są to produkty dla których nie szukam zamienników, ale są też takie moim zdaniem "must have" i u nas nawet nie szukam. Są to przede wszystkim esencja, ale również toner, kremy do rąk (uwielbiam ich kremy do rąk, choć wiem że i u nas są), filtry UV, produkty do oczyszczania (mamy świetne zamienniki, ale taki kaprys mam), maski w płachcie.
    Osobiście nie polecam tych firm najbardziej znanych u nas typu Mizon, Skin79, Tonymoly - nie zachwyciły mnie zupełnie, to najniższa półka. Polubiłam natomiast COSRX, A'PIEU (tania, ale fajna), Innisfree, NEOGEN, filtr z The Face Shop jest moim ulubionym i kilka innych.
    Podsumowując - może to naciągany marketing, ale mi to dało bardzo dużo. Zmieniło moje myślenie i podejście, a mój zdrowy rozsądek uchronił mnie przed przesadą.

    Dodam jeszcze, że aktualnie jestem na kuracji Izotekiem. Wiadomo jak zachowuje się skóra, jak jest uwrażliwiona i skłonna do podrażnień... również teraz dwuetapowe oczyszczanie (kiedy mam makijaż) oraz toner czy esencja sprawdzają mi się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agness,

      Ziemolina wcale nie krytykuje azjatyckiej pielęgnacji - o czym pisała w komentarzach pod postem. Chodzi jej raczej o marketingowe kłamstwa, które niewiele mają wspólnego z prawdą.

      Tym bardziej nie neguje dwuetapowego oczyszczania i sama przyznaje, że oczyszczanie olejami (+ np. łagodnym detergentem) jest dużo lepsze od stosowania silnie wysuszających żeli.

      I na koniec... Po Twoim komentarzu wnioskuję, że nie stosujesz 10-etapowej (azjatyckiej) pielęgnacji. Toner, esencja, maski wpłacie... to tylko kilka kroków, które zaczerpnęłaś i wprowadziłaś do swojej pielęgnacji. I w tym rzecz! Mam wrażenie, że większość tu komentujących źle zrozumiała post Ziemolny :-) Przesadą byłoby naiwność i trzymanie się sztywno reguł - czyli wykonywanie przepisowych 10 kroków,które powtórzę jeszcze raz, są tylko marketingowym wymysłem (co potwierdzają komentarze dziewczyn mieszkających tam).

      Usuń
  48. Na swoim blogu Azjatycki cukier napisała: " Zbliża się sezon wakacyjny i wiele z Was odwiedzi Singapur. Często pytacie mnie, gdzie można kupić w Singapurze kosmetyki dostępne na Azjatyckim Bazarze i chciałabym dzisiaj rozwinąć ten temat.

    Bazar sprzedaje wiele marek dostępnych w Singapurze, ale nasze najlepsze produkty, jak wypełniacz bez wstrzykiwania BRTC, serum rozkurczające Sidmool czy czysty kolagen Avalon, nie są dostępne na sklepowych półkach. Te produkty zamawiam bezpośrednio od producentów."

    1. http://azjatyckibazar.com/wypelniacz-bez-wstrzykiwania

    2. http://azjatyckibazar.com/serum-rozkurczajace-zmarszczki-mimiczne

    3. http://azjatyckibazar.com/kolagen-avalon-do-spozywania

    Czy to prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznijmy od tego, ze cuda jak "wypelniacze bez wstrzykiwania" nie istnieja, wbrew temu co wypisuja firmy w pamfletach PR oraz niektore blogerki. Tez kiedys dalam sie poniesc obietnicom producentow takcih cudownych kosmetykow. Dopiero po fakcie zaczelam szukac publikacji naukowych z niezaleznych zrodel na temat ich efektywnosci, i niestety nie znalazlam. Jesli kazda publikacja piejaca peany pelne zachwytow na temat skladnika jest sponsorowana przez firme produkujaca ten skladnik, podchodze do tego z duzym dystansem.

      Sidmool nie jest dostepny stacjonarnie poza Korea. Nie daje tez zgody na sprzedawanie ich produktow przez posredniczace sklepy internetowe, nawet te z siedziba w Korei. Dlaczego? Dlatego, ze cudowny sklady kosmetykow Sidmool sa cudowne tylko w Korei, bo firma nie stosuje europejskich (i amerykanskich i japonskich) zasad odnosnie kolejnosci skladnikow. I Sidmool dobrze zdaje sobie z tego sprawe. Dlatego, zamiast odpowiedziec wprost na pytanie o kolejnosci skladow, zakazal niezaleznym sklepom internetowym sprzedazy ich produktow.

      Na szczescie istnieje G-market, gdzie nadal mozna bez problemu kupic Sidmoola z wysylka za granice. I dziwnym zbiegiem okolicznosci, akurat te kosmetyki, ktore oferuje na sprzedaz ta blogerka, zaliczaja sie do tej G-marketowej kategorii.

      BRTC mozna spokojnie kupic w sklepach internetowych w calej Azji, w tym tez i w Singapurze. Nie ma potrzeby zamawiania "bezposrednio u producenta".

      Usuń
    2. Dziekuję bardzo za odpowiedź!
      Pozdrawiami bardzo cenię Twoje zdanie:)
      Miłego weekendu:)

      Żaneta

      Usuń
  49. Ziemolino mam nadzieję że się nie pogniewasz że o to pytam na Twoim blogu ale czyta go wiele osób i może akurat pomoże mi- potrzebuję dobrego dermatologa z Lublina do przeprowadzenia kuracji izotretynoiną, po 10 latach walki w końcu się zdecydowałam na kurację ale nie chcę się leczyć u niedoświadczonego lekarza. Czytelnicy i czytelniczki bardzo proszę o informacje :)Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, wrzuciłam Twoja prośbę na fb, myślę że tam wiecej osób się o niej dowie, a Ty sobie monituj komentarze, mam nadzieję, że pojawią się jakieś polecenia https://web.facebook.com/Kosmostolog/

      Usuń
  50. Witam!
    Ziemolino mogłabyś napisać kiedyś post o pielęgnacji naturalnej? Masz ogromną wiedzę i bardzo racjonalnie podchodzisz do pielęgnacji, twój głos byłby pożądany. W necie jest tyle mitów i głupot, a mnie kosmetyki naturalne coraz bardziej się podobają tylko mnie wiem czym sie kierować przy wyborze wszystkiego nie kupię.
    Micha

    OdpowiedzUsuń
  51. Dzień dobry,
    Na pani blog trafiłam dwa dni temu, pani zasady co do pielęgnacji różnią się od stereotypów i nie ma obawy o krytykę. Jeśli chodzi o azjatyckie kosmetyki ta są drogie w porównaniu z polskimi i nafaszerowane silikonami i glikolami,czytamy składy ;)(to moje zdanie na temat japońskiej pielęgnacji). Jest pani ekspertką w dziedzinie pielęgnacji i mam parę pytań, jak pani by odpowiedziała na nie to bd mi miło.Dlaczego osoby z cerą naczynkową nie powinny używać toniku? 15 lat temu pani dermatolog-ekspertka firmy AVENE powiedziała że mam cerę naczyniową , nadwrażliwą i b.suchą. Zawsze miałam problemy z cerą, zawsze była przesuszona, szczególnie wiosną. Drugie pytanie czy osoby z takim typem cery mogą używać kosmetyków z kwasami? Trzecie, jeżeli nie mogę używać toniku to czy serum z kwasem hialuronowym i gliceryną + krem z filtrem wystarczy? I ostatnie czy jeśli rano użyję kremu filtrem 50 fotostabilnym zrobię makijaż i nie będę dotykała rękoma twarzy po 8 godz. wyjdę z pracy, to czy ten filtr będzie w jakimś stopniu chronił czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  52. Proszę o radę, kończę właśnie kurację żelem epiduo https://www.doz.pl/leki/p6331-Epiduo i nie do końca wiem na jaki krem go zmienić, moja dermatolog proponowała mi krem skinoren ale nie wiem czy będzie dobry na lato. Dodam że chciałabym go połączyć z serum z the ordinary z wit b3 jeśli uda mi się je zdobyć.
    Drugi mój problem dotyczy skóry głowy dzięki blogowi Ziemoliny udało mi się pozbyć wreszcie łupieżu dzięki szamponowi z Vichy ale pozostało przetłuszczanie się skóry głowy. Głowę myję co drugi dzień tylko raz w tygodniu Vichy a w pozostałe dni szamponem dla dzieci Babydream. Pozdrawiam Ela

    OdpowiedzUsuń
  53. Kosmetyków koreańskich jeszcze nie miałam okazji próbować, pewnie dlatego, że też byłam handlowcem w firmie kosmetycznej i nieco podejrzliwie patrzę na "super działające cuda" preparaty. Angela a co myślisz o kosmetykach zza wschodniej granicy, w Poznaniu pojawiły się sklepy Natura Siberika(mają w ofercie pielęgnacje kilku rosyjskich marek), ja na sobie testowałam już szampony, krem pod oczy i pare innych i jak na razie uważam, że preparaty są naprawdę dobre, ceny są bardzo przystępne. Miałeś już okazje testować ? Albo któraś z czytelniczek miała styczność ? Ciekawa jestem :) pozdrawiam Marzena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę! A podałabyś jakiś link albo adres tego sklepu stacjonarnego w Poznaniu?:)

      Dziękuję!

      Usuń
    2. Szymku, sklepy są w Plazie, Galerii Podolany, Galerii Malta i w Auchan w Swadzimiu. Już od dość dawna ;)

      Usuń
    3. Własnie się zajęłam na blogu pielęgnacją azjatycjką, myślę o wpisie na temat naturalnej a tu jeszcze Babuszka Agafia sie kłania z za wschodniej granicy:) Oj nie wiem, czy nadążę, najgorsze, że będe to wszystko musiała przetestować na własnej skórze:)

      Usuń
    4. @Ziemolina - i cały minimalizm poszedł.... :)

      @Anonimowy- dziękuję raz jeszcze. Bardzo rzadko bywam w tych miejsach, ale dobrze wiedzieć. Zawsze jakieś mydło czy krem do rąk warto kupić :)

      Usuń
  54. Ziemolino, trafiłam niedawno ponownie na Twój blog, szukając informacji o acne tarda (pierwszy raz znazlam się tutaj czytając post o atredermie - który oczywiście po tej lekturze kupiłam ;)). Bardzo pogubiłam się w swojej pielęgnacji, jestem klasycznym przypadkiem osoby, która próbowała już wszystkiego i wszystko mnie zawiodło, domyślam się, ze przyczyna sa niedopracowane podstawy pielęgnacji - czyli hormony, dieta, a w przeszłości także nieprawidłowe nawilżanie, natłuszczanie, zbyt agresywna regulacja itp. Aż cud, ze nie dorobiłam się nadreaktywności i rumienia ;) w ostatnich tygodniach postawiłam na lekka, delikatna pielęgnacje i odstawiłam dwa miesiące temu wszystkie preparaty kwasowe, a w ramach regulacji mojej przetłuszczającej się cery z trądzikiem stosuje dwa, trzy razy w tygodniu maseczki oczyszczające na bazie glinek, błota termalnego i węgla aktywnego z olejkami eterycznymi. I w zasadzie nie widzę ani poprawy, ani pogorszenia... czy myślisz, ze taka forma regulacji może być niewystarczająca i korzystne byłoby jednak włączenie kwasów, czy innych silniejszych substancji?

    Pozdrawiam,
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  55. Cześć;) piszę z instagrama odnośnie tej opuchlizny pod oczami:)

    OdpowiedzUsuń
  56. Witam.
    Chciałam się wypowiedzieć co do peelingów azjatyckich, jako, że używam ich od dłuższego czasu. Myślę, że większość europejek na hasło "codzienny peeling" zareaguje podobnie, bo nasze peelingi to zwykle dość mocne zdzieraki z drobinkami i substancjami wysuszającymi. Większość z tych polecanych azjatyckich peelingów, które miałam okazję wypróbować, to takie żele z enzymami lub niskim stężeniem kwasów, które przy masażu tworzą takie "wałeczki" z celulozy. Zasada jest na chłopski rozum taka, że pozostawione na kilka minut enzymy odklejają martwe komórki, a przy masażu te "wałeczki" delikatnie je zbierają. Ja stosuję je co drugi dzień i moja skóra jest od tego czasu w dużo lepszym stanie. Nigdy nic mnie nie podrażniło, cały zabieg jest totalnie nieinwazyjny do tego stopnia, że mogę go stosować nawet do pozbywania się suchych skórek po głębszym złuszczaniu. Te peelingi często mają negatywne opinie bo wiele osób stosuje je 1-2 razy w tygodniu, a wtedy nie widać za bardzo efektów.

    Trochę się rozpisałam, ale chciałam zaznaczyć, że to jest zupełnie inny produkt i zalecenie częstego stosowania ma sens. Ogólnie jeszcze powiem, że termin "azjatycka pielęgnacja" to moim zdaniem taka śmieszna próba uogólnienia i zebrania w całość wszystkich internetowych porad i trików urodowych z Azji, przez co utworzyło się wypaczone podejście. Nikt przecież nie mówi o pielęgnacji polskiej, czy europejskiej. Osobiście wprowadziłam wiele z tych pomysłów do mojej rutyny, co wyszło cerze na dobre.

    Najważniejszy jest rozsądek. Nie każdemu służy minimalizm, nie każdemu obszerna pielęgnacja. Co więcej, skóra zmienia się z upływem czasu, zmianą warunków itp. Zamiast próbować korzystać ślepo z "szablonów" pielęgnacji, powinniśmy po prostu słuchać, co mówi nasz organizm.

    Fajnie jest trafić na bloga, gdzie idea dbania o siebie to przede wszystkim zdrowy rozsądek. Czytam każdego posta i większość komentarzy, bardzo podoba mi się atmosfera dyskusji, zamiast autorytarnego uczenia "tak ma być". Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, a mogłabyś napisać, jakie peelingi Ci się sprawdziły?

      Pozdrawiam,
      M. ze Szczecina.

      Usuń
  57. Super wpis. Ja z ŁZS zmagam się od dawna ale jak dotąd chyba mało wnikliwie podchodziłam do tematu a dermatolodzy jak wiemy zależy jak się trafi :-) stąd też efekty różnie. Zastanawiam się jak to jest z kosmetykami typu podkład, fluid? Bo jak już wiem, czas zrezygnować z drogeryjnych kremów i przerzucić się na apteczne pozycje. A fluid? Czym się kierować, albo jaką markę spróbować. Szczerze, rzadko stosuję bo zawsze po użyciu problem mi się na twarzy nasilał. Będę wdzięczna za odpowiedz. I jeszcze jedno pytanie czy krem Kerium DS krem La Roche Posay mogę stosować podczas karmienia piersią? A jeśli nie to czy któryś z polecanych kremów na to schorzenie? Iza

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Kosmostolog , Blogger