Wakacje od bloga
Witajcie!
Od kilku dni jestem na upragnionym urlopie, choć wolę go nazywać wakacjami,
bo to one bardziej kojarzą się ze słońcem, radością i beztroska dzieciństwa:) Wakacje
to też dla mnie koniec roku a nowy rok rozpoczynam razem z rokiem szkolnym.
Taki układ bardziej mi się podoba, porzucam luz wolnych dni i wracam do pracy.
Zatem skoro zbliża się koniec roku, czas na podsumowania:)
Już od półtora roku próbuję nauczyć Was świadomej pielęgnacji, nakłaniając
do kosmetycznego minimalizmu oraz korzystania z intuicji i zdrowego rozsądku. Prowadzę
krok po kroku przez dość zawiłe, ale jakże wdzięczne arkana kosmetologii.
Cieszę się bardzo z waszych postępów i mam nadzieję, że uda nam się kiedyś opuścić to kosmetyczne przedszkole, na rzecz twórczej i stymulującej dyskusji
ludzi połączonych pasją.
Najbardziej się cieszę, że udało mi się was przekonać, że chemia jest dobra
dla skóry. Początkowo byłam bardzo krytykowana przez miłośniczki naturalnej
pielęgnacji a swoja drogą, zawsze mnie zaskakuje, ile jadu i złośliwości maja w
sobie osoby głoszące powrót na łono matki ziemi- prawdziwy ekoterroryzm. Przy
czym chciałabym wyraźnie zaznaczyć, że wcale nie jestem przeciwniczką
naturalnych kosmetyków, ale dlaczego ograniczać się tylko do nich i obsesyjnie
wręcz sprawdzać składy? Przecież możemy korzystać zarówno z
dobrodziejstw chemii jak i z radością czerpać z ogródka matki natury. Wielu z Was
przekonało się, że naturalna pielęgnacja znacznie poprawiła wygląd ich
trądzikowej skóry i nic w tym dziwnego, skóra trądzikowa to skóra wrażliwa, chimeryczna i w permanentnym stanie zapalnym, delikatne traktowanie zawsze
wychodzi jej na dobre. Nie da się jednak wyleczyć trądzika przy pomocy olejku herbacianego
i mydła oliwnego. Podobnie ze starzeniem, tylko najnowsze zdobycze nauki są skuteczne
w walce ze zmarszczkami, co nie znaczy wcale, że natura nie pomaga nam
spowolnić proces starzenia, zwłaszcza, że wszystkie te laboratoria czerpią z
mądrości natury właśnie. Chcę Wam uświadomić, że skoro mamy do dyspozycji tak cudowną wielość możliwości, dlaczego fanatycznie ograniczać się do jednego? Poza tym natura naturą, ale jak chciałybyście wyglądać w wieku
50 lat?
To tyle gwoli podsumowania z lekkim przymrożeniem oka. Teraz do rzeczy-
zawieszam blogowanie do końca wakacji, wyjeżdżam z cholernego miasta do dzikiej
głuszy, zostawiając za sobą wszelkie przejawy cywilizacji z internetem
włącznie. Z radością porzucam rozgrzane
do niemożliwości miejskie chodniki, gorące puszki tramwajów, w których zawsze
jest popsuta klimatyzacja, hałas, zgiełk i spaliny. Uciekam z miasta do kojącego cienia dębowego lasu i orzeźwiającego chłodu leśnego strumienia- wprost
na mój młynkowy hamak.
Do końca sierpnia jestem w Młynku i przez ten czas robię sobie, jak o
określiła jedna z Was, wakacje od bloga. Będę leżeć odłogiem i czytać Deavera, włóczyć się po lesie i zajadać się świeżymi warzywami i owocami prosto z
maminego ogródka, no i będę przyjmować gości! Właściwie to już usadowiłam się wygodnie w hamaku i piszę do Was z mojego strychu, później pojadę szukać
zasięgu w lesie i może uda mi się to opublikować, oraz uniknąć pożarcia przez
komary.
A jak Wy spędzacie wakacje?
Buuuziaki!!!