Pasta z soczewicy
Dziś będzie kulinarnie i szybciutko, bo ostatnio jestem niestety, albo i stety, bardzo zajęta. Udało mi się w każdym razie upichcić pastę do kanapek dla naszych dzisiejszych szanownych gości Honoraty i Janusza, którzy odwiedzili nas swoim szybkimjakbłyskawica motorem.
Honorata cały dzień leżała na słońcu i nieźle się spaliła- nie czytała chyba mojego ostatniego posta o niebezpieczeństwach związanych ze słońcem:).
Goście mięsożerni bardzo, ale z grzeczności pasty dzielnie skosztowali. Ja i Ziemek w każdym razie tę pastę uwielbiamy, udała się też przednio.
Zapraszam Was dziś zatem do mojej kuchni, po filtrach, fotostarzeniu, przebarwieniach i głębokich zmarszczkach to chyba miła odmiana. Zresztą warto sobie nieraz podjeść, to nam się zmarszczki pięknie wypełnią od środka :)
Danie jest bardzo proste a potrzebujemy:
- szklankę czerwonej soczewicy
- jedną dużą marchewkę
- kawałek pora
- duża łyżkę curry
- i łyżeczkę czerwonej papryki, lub pół papryczki chili
Soczewicę zalewamy wrzątkiem i gotujemy w małej ilości wody, często mieszając, bo skubana lubi się przypalić. Pamiętam jak kiedyś garnek przez to spaliłam doszczętnie a przed spaleniem domu ustrzegła mnie sąsiadka, która przybiegła zaalarmowane dymem. Trzeba zatem gotującą się soczewicę często doglądać.
W międzyczasie należy utrzeć marchewkę i pokroić pora, oraz podsmażyć warzywa na patelni a kiedy ugotuje się soczewica wszystko razem na patelni wymieszać i dodać przyprawy. Żeby smakowała bardziej tajsko warto pastę doprawić na ostro.
Na koniec można wszystko oczywiście zmielić, choć ja tego nie robię, konsystencja jest i tak wystarczająco pastowata.
Bardzo lubię sama wymyslać takie smaczki, ale tym razem zainspirowała mnie Beata Lipow i jej Lawendowy dom...od kuchni.
Honorata cały dzień leżała na słońcu i nieźle się spaliła- nie czytała chyba mojego ostatniego posta o niebezpieczeństwach związanych ze słońcem:).
Goście mięsożerni bardzo, ale z grzeczności pasty dzielnie skosztowali. Ja i Ziemek w każdym razie tę pastę uwielbiamy, udała się też przednio.
Zapraszam Was dziś zatem do mojej kuchni, po filtrach, fotostarzeniu, przebarwieniach i głębokich zmarszczkach to chyba miła odmiana. Zresztą warto sobie nieraz podjeść, to nam się zmarszczki pięknie wypełnią od środka :)
Danie jest bardzo proste a potrzebujemy:
- szklankę czerwonej soczewicy
- jedną dużą marchewkę
- kawałek pora
- duża łyżkę curry
- i łyżeczkę czerwonej papryki, lub pół papryczki chili
Soczewicę zalewamy wrzątkiem i gotujemy w małej ilości wody, często mieszając, bo skubana lubi się przypalić. Pamiętam jak kiedyś garnek przez to spaliłam doszczętnie a przed spaleniem domu ustrzegła mnie sąsiadka, która przybiegła zaalarmowane dymem. Trzeba zatem gotującą się soczewicę często doglądać.
W międzyczasie należy utrzeć marchewkę i pokroić pora, oraz podsmażyć warzywa na patelni a kiedy ugotuje się soczewica wszystko razem na patelni wymieszać i dodać przyprawy. Żeby smakowała bardziej tajsko warto pastę doprawić na ostro.
Na koniec można wszystko oczywiście zmielić, choć ja tego nie robię, konsystencja jest i tak wystarczająco pastowata.
Bardzo lubię sama wymyslać takie smaczki, ale tym razem zainspirowała mnie Beata Lipow i jej Lawendowy dom...od kuchni.
Jutro robieB-) mniam i ten cieplutki sloncem pomidorek..
OdpowiedzUsuńJutro robieB-) mniam i ten cieplutki sloncem pomidorek..
OdpowiedzUsuńJutro robieB-) mniam i ten cieplutki sloncem pomidorek..
OdpowiedzUsuńOj to już nie dla mnie, ja też należę do tych mięsożernych :)) Chociaż jak ktoś by mnie poczęstował to bym skosztowała :))
OdpowiedzUsuńWarto nieraz miesozerna diete urozmaicic, takie pasty sa zdrowe, smaczne, nietuzinkowe i bardzo latwe do sporzadzwnia. Jesli znajde chwilke, to umiszcze przepis na przepyszny smalec...z fasoli :)
UsuńKochana z wielką przyjemnością uszyję taką torebkę dla Ciebie :))
OdpowiedzUsuńHuuura, to powiedz w takim razie jaka masz cerę :)
UsuńPyszna jest ta pasta Ziemolino:) Akurat coś dla mnie wegetarianki:)
OdpowiedzUsuńMia