Nie wsiądę już więcej na ten cholerny motor!
Wróciliśmy z Albanii w ubiegłym tygodniu i wciąż nie mogę znaleźć
natchnienia by o tym napisać. Cóż była to na pewno wielka przygoda. Czy mi się
podobało? Tego jeszcze nie wiem, potrzebuje czasu i dystansu, żeby ocenić. W
każdym razie jestem szczęśliwa, że żyje…
Zdarzyło się to, kiedy wracaliśmy. Jechaliśmy z Chorwacji do Wiednia.
Mieliśmy już za sobą jakieś 700 km, było późno, byliśmy zmęczeni i chcialiśmy
jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Uciekaliśmy przed deszczem, ale w
austriackich górach w końcu nas dopadł. Generalinie staramy się nie jeździć w
tak złych warunkach atmosferycznych, ale było już ciemno, było zimno i do
cholery chcieliśmy już być w ciepłym domku.
No wiec pruliśmy 120 autostradą, deszcz lał się strumieniami a miejscami
mgły ograniczały widoczność do kilku metrów. Wpadlśmy w poślizg, motocykl zachwiał
się gwałtownie i Ziemek na jedna małą chwilę stracił nad nim panowanie. Już
widziałam jak wylatujemy w powietrze, widziałam jak leżę na drodze z
roztrzaskaną czaszka i przejeżdża po mnie tir…Poprzedniej nocy śniło mi się, że jestem asystentką
Kaczyńskiego- wiedziałam, że nie wróży to nic dobrego. Jakimś cudem jednak Ziemkowi udało się wyprowadzić motocykl na
prostą i dojechaliśmy szczęśliwie do Wiednia, ale kurwa mać nie wsiądę już na
tę cholerną maszynę!
Matko, co za koszmar senny, gorsze chyba niż ten poślizg:)Ale najważniejsze ,że wróciłaś!!!!!
OdpowiedzUsuńHaha, tak koszmar senny przebija wszystko:)
OdpowiedzUsuńAngie uwielbiam.cie! Nawet egzotyczny wyjazd we dwoje motorem nie jest w stanie cie ucieszyc:) a z drugiej strony ja wiem i ty tez jak bardzo wzbogacaja takie doswiadcxenia! Niech moc bedzie z toba!
OdpowiedzUsuńByly tez mile chwile i o tym tez kiedys napisze- jak Ziemek skonczy zdjecia, ale na razie jestem przerazona tym wypadkiem- boje sie jezdzic...
OdpowiedzUsuń...tym wypadkiem ktory sie nie wydarzyl dzieki Twojemy obroncy :)
UsuńLepiej nie śnić. Dobrze, że jesteście cali i zdrowi!!
OdpowiedzUsuńJestesmy! Tylko troche odpoczniemy po tym urlopie i wyruszamy do Mlynka :)
UsuńOj chwila, moment i człowiek nie wiadomo kiedy leży... nam kiedyś sarna wyskoczyła tuż przed motocyklem.. ale szczęśliwie była szybsza.
OdpowiedzUsuńMiałam dopytać, czy wsiadłaś jednak? ;) minęły ze 2 miesiące, więc pewnie strach poszedł w pierony ;)
OdpowiedzUsuńNie wsiadłam bo motor zepsuty hehe
UsuńNatomiast z pasja oddaje się wycieczkom rowerowym:)
Sama jezdzisz motocyklem, czy jesteś tzw. plecakiem? :)
Robiłam za plecak ;) czasami nazywali mnie "kontrolerem prędkości" - wiedzieli, że ze mną za szybko nie pojeżdżą ;) sprzedaliśmy motocykl. Czasu za mało a i mój kierowca stwierdził, że jednak zbyt niebezpieczne. Za duża adrenalina.. czasem żal.. no ale co zrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja nie jestem fanka jazdy na motorze, robie to tylko dla Z. zreszta on jezdzi raczej wolno, scigacza sprzedal i mamy teraz motocykl road star- to sie chyba czoper nazywa:)
UsuńWypadek nie był wam wtedy przeznaczony, ale tak to się właśnie dzieje - sekunda i nagle traci się panowanie nad motorem. Nie ma się jednak po co zniechęcać do tych maszyn, bo takie rzeczy to norma w ich przypadku.
OdpowiedzUsuń