Wyprawa do Albanii cz. II Bośnia i Hercegowina



Tegoroczna  bałkańska wyprawa nie zachwyciłaa mnie tak, jak poprzednia- może dlatego, że  każdy pierwszy raz jest najlepszy...

Na pewno jednak podróż przez Bośnię i Hercegowinę była równie uwodzicielska, w napięciu wypatrywałam zapamiętanych miejsc i znajomej okolicy. Bośnia jest wciąż niedoceniana przez turystów-  i dobrze- takich właśnie nieturystycznych miejsc szukamy. Przygnebia mnie, że świat staje się globalną wioską a wszystkie kraje do siebie podobne. Wszędzie można spotkać McDonald`s, Piza Hut czy Starbucks, wszędzie identyczne smaki i te same wnętrza.
Bośnia oczywiście również poddaje się wpływom nowoczesności- w turkusowych wodach pływają tysiące plastikowych butelek...

W ubiegłym roku koło Banialuki- i to nie są banialuki :)- w przydrożnej restauracji jedliśmy absolutnie genialna zupę z soczewicy, najlepsze na świecie frytki- takie, których już nigdzie nie dostaniecie- chrupiące z zewnątrz i rozpływające się w środku, do tego prosta i pyszna sałata- pomidory i ogórki przyprószone startą na tarce fetą i polane oliwą. Aaa, no i jeszcze kawa- parzona na sposób turecki- wyjątkowo drobno zmielona- mocna i delikatna zarazem.
W tym roku również wstapiliśmy do tej restauracji i co dostaliśmy? ano kawę z ekspresu ciśnieniowego ze spienionym mlekiem i frytki z paczki...
Nie zmieniaj się Bośnio! 

Poprzednio zwiedzaliśmy też stary monastyr na górze- tym razem postanowiliśmy  zrobić sobie tam nocleg. U stóp prastarej świątyni stanął zatem nasz skromny namiocik. Noc była piękna, wokół świerszczowa cykada, piliśmy piwo, patrzyliśmy w gwiazdy i robiliśmy inne rzeczy :). Wstałam niewyspana niestety- gdyż jestem księżniczką na ziarnku grochu i czułam każdy kamyk i gałązkę wbijające się w mój miejski tyłek. Rano Ziemek  nabrał wody ze strumienia do plastikowego bukłaku z prysznicową końcówką, który mieliśmy ze sobą i bezwstydnie wziął prysznic u stóp monastyru, bezczeszcząc wszelkie świętości!





Drugą noc spędziliśmy również pod namiotem, nieopodal miasteczka Focze- dość brzydkiego i bardzo komunistycznego jeszcze, ale pieknie położonego u podnóża gór nad rwącą turkusową rzeką, przy której zresztą rozłożyliśmy swój obóz. I choć narzekałam, że -a to za blisko rzeki bo szumi- a to,  za blisko drogi bo samochody, to teraz pamiętam tylko odurzający zaapch tymianku, który rósł bujnie wszędzie dookoła i który sprawił, że miałam tymiankowe sny i śniadanie z dodatkiem tymianku:)


Tym razem zwiedziliśmy stolicę Bośni Sarajewo. Przejeżdżaliśmy Aleją Snajperów, gdzie ślady po kulach wyryte na elewacjach budynków, skłaniały do zadumy i wizualizowały skrawki nieznośnych obrazów. Mężczyzna przemyka ulicą skulony, ale bystre oko snajpera znajduje go w mig i już po chwili leży martwy. Dziecko, które wymknęło się matce, usiłuje przejsć przez jezdnie i w połowie drogi zostaje potraktowane serją z karabinu maszynowego. Matka pochyla się nad zakrwawionym ciałkiem i ginie trafiona kulą w tył głowy...
Ten kraj jest wciąż naznaczony krwawym dziedzictwem.


Sarajewo to przepiękne miasto, trochę dzikie jeszcze ale i nowoczesne, przede wszystkim zaś bardzo muzułmańskie i egzotyczne. Chciałabym kiedyś spędzić tam więcej czasu. Powłóczyć się ciasnymi uliczkami, usiąść na starówce przy tygielku parzonej kawy i podglądać wielonarodowościowe towarzystwo, posłuchać jak muezin zawodzi z pobliskiego meczetu i wygłaskać śpiące w upale psy, których jest tu mnóstwo- padają, gdzie je akurat sen zmoży.




Wciąż mam przed oczami surowe, niepokojące  piękno gór i sielski, nieskalany urok ukwieconych dolin. Pomimo,że jechaliśmy przez wiele godzin aż do późnej nocy, byłam zmęczona i głowa bolała mnie od cholernego kasku, to ciągle od nowa  pozwalałam się oczarować tej dzikiej krainie.


...
.

                                             



W następnym odcinku wspominki z Czarnogóry :) 

zdjęcia Ziemniak www.obrazkownia,pl

7 komentarzy:

  1. powalajaca eksplozja zieloności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobnie jak na poznanskim rynku w czasie odwiedzin irlandzkich kibicow :)

      Usuń
  2. to prawda, na Bałkanach nadal ślady wojny, czekam na Czarnogórę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. przez chwilę poczułam zapach parzonej w tygielku kawy i podmuch wiatru zabłąkany wśród wąskich uliczek Sarajewa... hmm
    No i Twoja mina Angie, bezcenna;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero teraz doceniam bardziej ten wpis - wakacje 2017 spędziłam właśnie na bałkanach, włócząc się z plecakiem m in po Bośni. Udało mi się również odwiedzić Sarajewo. Przeglądając Twoje zdjęcia teraz wszystko sobie przypominam :D
    Niezapomniany wyjazd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Megan, jeszcze tu zagladasz:)
      Ty z kolei swoim komentarzem przypomniałaś tamten wyjazd mnie, ależ to była przygoda!

      Usuń

Copyright © Kosmostolog , Blogger